Ponownie o „Auschwitz albo Wielkie Alibi”: Antymarksistowski „Mouvement Communiste”

„Programme Communiste”, 1998
Tekst jest częścią serii Wielkie Alibi
  1. Auschwitz albo Wielkie Alibi (1960)
  2. Zbrodnie wojenne, zbrodnie kapitału (1965)
  3. Rasa a klasa (1992)
  4. Dziecinny anty-antyfaszyzm (1980)
  5. „Auschwitz albo Wielkie Alibi”: Co negujemy, a co potwierdzamy (1996)
  6. Polemika z „Auschwitz albo Wielkie Alibi”: Krzyżowcy demokratycznego antyfaszyzmu w szturmie na marksizm (1997)
  7. Ponownie o „Auschwitz albo Wielkie Alibi”: Antymarksistowski „Mouvement Communiste” (1998)
  8. Nowe ataki na „Auschwitz albo Wielkie Alibi” (2001)

Mouvement Communiste (w skrócie MC; grupa powstała z Internationalist Communist Group, która sama jest wynikiem dawnego podziału International Communist Current) proponuje w ostatnim numerze swego czasopisma o tej samej nazwie1, by „otworzyć refleksję” na temat naszego tekstu Auschwitz albo Wielkie Alibi. O ile „w obliczu ekstrawaganckiego charakteru” oskarżenia o bycie jedną z podstaw teoretycznych „negacjonizmu” MC stwierdziło, iż uznaje, że tekst „warto by opublikować ponownie, aby, jak napisał Marks, »uczynić wstyd bardziej wstydliwym, rozgłaszając go publicznie«” (?), to poprzedziło go długim wstępem, mającym obalić podstawowe tezy zawartej w nim analizy. W przypisie do tej prezentacji Movement Communiste pisze:

Nie jest w naszej intencji polemizować tu z „Programme Communiste”. Nie możemy jednak zignorować faktu, że liczne pomyłki zawarte w Auschwitz albo Wielkie Alibi nie są całkowicie dziełem przypadku, a ideologicznego skostnienia opartego na „pryncypialnej” odmowie przesiania teorii przez sito konkretnej analizy, a potem weryfikacji praktycznej. Takie usytuowanie przekształciło grupy bordygistyczne — a wraz z nimi wszystkich, którzy chcieli „proklamować” istnienie partii bez klasy — w sekty.2

Wziąwszy pod uwagę ten nacisk na analizę konkretną, a także roszczenia teoretyczne MC, lubującego się w mnożeniu cytatów z Marksa, Engelsa, Lenina czy Bordigi, można by się spodziewać solidnej, opartej na faktach i uzasadnionej z marksistowskiego punktu widzenia krytyki. Jednak po chwili refleksji czytelnik zda sobie sprawę, że ma do czynienia ze zwyczajnym lustrzanym odbiciem ataków antymarksistowskich wywołanych przez nasz tekst — z ledwo poprawioną, a miejscami i pogorszoną reedycją krytyk pewnego Alaina Bihra!

Pomimo że zasadniczo odpowiedzieliśmy już na ataki tego typu (patrz Polemika z „Auschwitz albo Wielkie Alibi”: Krzyżowcy demokratycznego antyfaszyzmu w szturmie na marksizm), to wierzymy, że nie byłoby stratą czasu powrócić do nich w celach politycznej klaryfikacji; a to ze względu na fakt, że MC nie przeprowadza ich w imieniu demokracji, ale komunizmu. Po wyjaśnieniu zamieszania, które stara się szerzyć MC, zobaczymy, że, tak jak u wszystkich „konkretystów” i „antysektarian”, ich rzekomy komunizm jest całkiem… ruchomy3.


MC rozpoczyna od interesującego wyjaśnienia sensu publikacji naszego tekstu na łamach swojego czasopisma, pokazując nam przy okazji, jaki cel miało „Programme Communiste”, publikując go w roku 1961:

Przypomnijmy, że Auschwitz albo Wielkie Alibi stanowiło jedynie doraźną pozycję polemiczną i w żadnym stopniu nie miało być wyczerpującą pracą teoretyczną na temat II wojny światowej oraz zagłady Żydów [w tym miejscu umieszczony jest przypis, mówiący, że oskarżanie Auschwitz… o negowanie zagłady Żydów jest „wariactwem”, bo tekst ten „chce być właśnie analizą »marksistowską« tej zagłady”. Zrozum, kto może!]. Z tego powodu bronimy go jedynie jako to, czym jest, nie przypisując mu żadnego charakteru programowego [wyróżnienia w tekście].

Doceńmy to wyznanie: MC potwierdza istnienie „doraźnych pozycji polemicznych”, które dałoby się obronić, nawet gdyby ich fundamenty teoretyczne i programowe były błędne i nie do obrony. My, „sekciarze” bez skruchy, utrzymujemy, wręcz przeciwnie, że pełna spójność między obieranymi stanowiskami — jednym słowem: działaniem — a zasadami teoretycznymi i programowymi, jest warunkiem niezbędnym do określenia słusznej polityki i odparcia nacisków oraz różnorakich sugestii wroga. Rozziew pomiędzy teorią a praktyką, pomiędzy programem a pozycją polityczną, oraz odchylenia teoretyczne i programowe, otwierają na oścież drzwi wpływom wrogich sił politycznych i społecznych: prowadzą nieuchronnie do odchyleń w aktywności politycznej i praktycznej. To właśnie zawarł Engels w swej słynnej formule: „u podstaw każdego błędu politycznego leży błąd teoretyczny”4 (podjętej przez Trockiego w innej formie: „rzeczywistość nie wybacza ani jednego błędu teoretycznego”). Własna niekonsekwencja zmusiła MC do odwrócenia tej formuły: u podstaw słusznej pozycji politycznej można dopuścić błąd teoretyczny!

„Błędy” teoretyczne ujawnione przez MC w tekście, którego, jak zapewnia, broni, nie są wszak drugorzędne, gdyż według niego „są one również wyrazem słabości analizy teoretycznej rewolucyjnego ruchu robotniczego w tych kwestiach” (przypis wskazuje, że mowa tu o „kwestii żydowskiej”)! Uderzająca zbieżność z Bihrem, według którego nasz tekst ujawniał „pewne ogólne słabości marksizmu, a w szczególności […] jego tradycyjną ślepotę w odniesieniu do »kwestii żydowskiej« i antysemityzmu”5. Jedyna różnica jest taka, że Bihr, bardziej szczery, określał winowajcę nie tą całą peryfrazą: „analiza teoretyczna rewolucyjnego ruchu robotniczego”, a po prostu jednym słowem: „marksizm”…

Cóż to więc za błędy? MC wymienia cztery, które teraz omówimy.

Pierwszy „błąd” to nasze stwierdzenie, że „[z] powodów historycznych Żydzi znajdują się dziś głównie pośród średniego i drobnego mieszczaństwa”. MC odpowiada, po pierwsze, że antysemityzm rozwinął się w Niemczech na długo przed kryzysem lat 30., poczynając od początku stulecia, z powodu emigracji Żydów wschodnich, wywodzących się „głównie z proletariatu i biednych rzemieślników”. W rzeczywistości antysemityzm rozwinął się w Niemczech (jak i we Francji) pod koniec ubiegłego wieku, a więc jeszcze przed tą emigracją, o czym świadczą stanowiska Engelsa i niemieckich socjalistów. Ci drudzy nazywali wtedy antysemityzm „socjalizmem głupców”: zamiast zauważyć, że to system kapitalistyczny jest odpowiedzialny za ich nieszczęścia, doprowadzeni do ruiny chłopi i inni drobnomieszczanie pod wpływem propagandy antysemickiej zwalili winę na finansistów, właścicieli lombardów i spekulantów, którzy wszyscy mieli być Żydami, albo na „nieuczciwą” konkurencję ze strony żydowskich kupców.

To na tym polu i w oparciu na tej tradycji rozwinął się na zupełnie nową skalę antysemityzm masowy podczas wielkiego kryzysu gospodarczego lat 30., po tym, jak rewolucyjna alternatywa proletariacka została zdyskredytowana przez dotkliwe klęski robotników i poważne błędy polityczne komunistów (drobny szczegół, który nasi krytycy wspaniale ignorują).

MC pisze dalej, że w latach 30. „stwierdzenie przynależności większości Żydów niemieckich do tradycyjnych klas średnich prezentowało się bardziej »realistyczne« [niż »wszechobecne« wtedy przekonanie, jakoby Żydzi kontrolowali kapitał nieprzemysłowy] i zasługuje zatem na poważne potraktowanie i poddanie analizie konkretnej”. Zobaczymy więc, co zobaczymy! No to popatrzmy:

„To stwierdzenie jest częściowo [sic!] obalone przez dane na temat ich przynależności społecznej”. MC cytuje historyka, według którego „ponad 60 proc. Żydów posiadających pracę zarobkową skupionych było w sektorze handlowym, w ogromnej większości w handlu detalicznym. Podobnie, Żydzi w sektorze przemysłowym i rzemieślniczym byli najczęściej właścicielami drobnych przedsiębiorstw i sklepów albo rzemieślnikami”. Z powyższego łatwo można wywnioskować — stwierdza triumfalnie MC — że co najmniej jedna trzecia niemieckich Żydów nie była drobnymi handlarzami ani rzemieślnikami. Dedukcja ta może i jest poprawna z arytmetycznego punktu widzenia. Jednak — o ile nie uznamy, że drobne i średnie mieszczaństwo nie istnieje poza handlem i rzemiosłem — nie zmienia ona faktu, że w rzeczywistości cytat ten popiera to, co zostało napisane w Auschwitz….

MC próbuje podeprzeć swą tezę, pisząc: „Ponadto praca w sektorze handlowym nie musi oznaczać statusu drobnego posiadacza. Statystyki przedstawione przez Arno Mayera [kolejny historyk] pokazują, że nawet 50 proc. handlarzy i rzemieślników żydowskich nie było właścicielami swoich firm, co oznacza, że byli pracownikami najemnymi”. Tupet MC przekracza tu wszelkie granice, bo cytat z Mayera pokazuje w sposób jawny, że kompozycja niemieckich Żydów była w ogromnej większości średnio- i drobnomieszczańska: „niemal trzy czwarte populacji Żydowskiej żyło z handlu i rzemiosła, wolnych zawodów i bankowości, podczas gdy zajęcia te odpowiadały za jedynie ćwierć aktywnej ludności pośród nie-Żydów”. W handlu i rzemiośle „więcej niż połowa prowadziła tam własne firmy”. Co do faktu, że handlowcy i rzemieślnicy nie byli właścicielami swoich firm, nie znaczy on koniecznie, że byli pracownikami najemnymi czy proletariuszami: co z kierownikami albo członkami rodziny, nawet dalekimi, zatrudnionymi bez pensji i innymi podobnymi sytuacjami? W taki sam sposób, mimo że cytuje wielokrotnie prace izraelsko-amerykańskiego historyka Saula Friedländera (a inspiruje się nimi jeszcze częściej), MC „zapomina” o fragmentach, w których ten opisuje duże znaczenie Żydów niemieckich w sektorach, które określa on mianem „wrażliwych”: „handlu i sektorze finansowym, dziennikarstwie i kulturze, medycynie i prawie”6

Najmniej, co można tu powiedzieć, to że ta słynna „analiza konkretna” pozostawia wiele do życzenia; a jednak to właśnie tutaj było jedyne miejsce w tekście, w którym MC przynajmniej starało się uzasadnić swoją krytykę, o czym przekonamy się w kolejnych punktach.

Drugi „błąd” to teza, że „zagłada Żydów i w ogóle rasizm są owocem i produktem wewnętrznych zmagań drobnomieszczaństwa”. MC cytuje fragment Auschwitz…: „Nękane przez kapitał, drobnomieszczaństwo niemieckie rzuciło więc Żydów na pożarcie, aby odciążyć swoje sanie i się uratować… drobnomieszczaństwo samo zajęło się tą likwidacją” i woła oburzone:

Przypisuje się tu części klas średnich konkretną realizację zagłady. To oczywisty absurd, stanowiący podstawę kolejnego, zgodnie z którym NSDAP […] nie była nowoczesnym wyrazem politycznym burżuazji, a zamiast tego reprezentowała grupę społeczną skazaną na zgubę i „nękaną” przez sam kapitał. Jeżeli tak było, to jak mogła dojść do władzy? Może wykorzystała moment nieuwagi albo słabości klas panujących… Nie róbmy sobie żartów.

MC przypisuje nam tu obce stanowiska. Zdanie z naszego artykułu, które MC zastąpiła powyżej wielokropkiem, było wystarczająco jasne: „Ma się rozumieć, że nie zrobiło tego świadomie, ale to właśnie takie było znaczenie jego nienawiści do Żydów i satysfakcji, jaką czerpało z zamykania i plądrowania żydowskich sklepów”. W zgodzie z klasycznymi analizami marksizmu7 przypominamy w Auschwitz…, że nastroje antysemickie miały swe dokładnie określone materialne źródło w beznadziejnej sytuacji ekonomicznej licznych mas drobnomieszczańskich. To w żadnym razie nie oznacza, że drobnomieszczaństwo zdobyło inicjatywę historyczną i że objęło władzę w państwie. Wręcz przeciwnie, zaprzeczamy temu bardzo jasno parę wierszy powyżej fragmentu cytowanego przez MC: „Drobnomieszczaństwo […] jest klasą skazaną na zgubę, na brak możliwości zrozumienia czegokolwiek, na brak zdolności do walki. Wszystko, co może, to desperacko się szamotać, walcząc o przetrwanie w miażdżącej je prasie”.

Nigdy nie twierdziliśmy, nie sugerowaliśmy (ani nawet nie suponowaliśmy), że partia nazistowska reprezentowała tę skazaną na zgubę klasę społeczną. Już na początku lat 20. nasz nurt walczył z koncepcją powszechną wśród liderów Międzynarodówki Komunistycznej (i która była podstawą katastrofalnej orientacji „narodowo-bolszewickiej”), zgodnie z którą nazizm stanowił samoorganizację drobnomieszczaństwa przeciw wielkiemu kapitałowi, bo w rzeczywistości było odwrotnie — stanowił on mobilizację i organizację drobnomieszczaństwa przez wielki kapitał przeciwko proletariatowi.

NSDAP rekrutowała w większości z drobnego (i średniego) mieszczaństwa zagrożonego finansową ruiną przez kryzys kapitalizmu. Ale jej uznanie i wykorzystanie przez rządzące kręgi burżuazyjne było możliwe jedynie dlatego, iż te posiadały dowód na to, że partia Hitlera działała i miała nadal działać zgodnie z ich interesem i że stanowiła najlepszą szansę na ostateczne rozprawienie się ze społecznym zagrożeniem. Partia ta nie była więc reprezentantem interesów skazanej na zgubę warstwy społecznej, lecz, na swój własny sposób, przedstawicielem fundamentalnych kapitalistycznych interesów w szczególnym środowisku, z którego werbowała.

Cytat z burżuazyjnego historyka podany przez MC ukazuje to wystarczająco dobrze:

To nie na antysemityzmie, lecz oczywiście na połączeniu antykomunizmu z ultranacjonalizmem zbudowana została w społeczeństwie obywatelskim i politycznym nienaturalna współpraca pomiędzy nazizmem i konserwatyzmem. W tym punkcie zwrotnym historii, jakim były lata 1932–1933, „kwestia żydowska” nie była w centrum ich wspólnych trosk.

Współpraca ta może wydawać się historykowi „nienaturalną”, bo burżuazja zgodziła się powierzyć władzę polityczną partii, której bazę stanowiło drobnomieszczaństwo i której przywódcy mieli reputację awanturników. Ale partia nazistowska pokazywała już wcześniej przez lata swe możliwości antyproletariackie, ukierunkowując gniew drobnomieszczaństwa i bezrobotnych na klasę robotniczą i jej organizacje, za sprawą czego dostawała zresztą od początku pokaźne datki od wielkich kapitalistów8. Pomimo tego, po tym, jak naziści ustanowili w roku 1933 swój reżim, musieli jeszcze poświęcić swe skrzydło „radykalne”, które miało tendencję do zbyt poważnego traktowania sloganów „antyplutokratycznych” i antyburżuazyjnych: Oddziały Szturmowe (SA) zostały rozwiązane w roku 1934, a ich dowódcy rozstrzelani. Jak tłumaczy Trocki:

Niemiecki faszyzm, tak jak faszyzm włoski, wzniósł się na grzbietach drobnomieszczaństwa, którym posłużył się jak taranem przeciw klasie robotniczej i instytucjom demokratycznym. Faszyzmowi u władzy jednak daleko do rządu drobnomieszczaństwa. Wręcz przeciwnie, jest on najsurowszą dyktaturą kapitału monopolistycznego.9

Pośród drobnomieszczańskich zwolenników nazistów pojawiło się pewne rozczarowanie w następstwie oświadczeń mówiących, że „rewolucja” została zakończona, oraz po tym, jak złożone wcześniej obietnice nie zostały spełnione. Co do fali bardziej lub mniej „spontanicznych” ataków i środków antyżydowskich pojawiających się od początku roku 1935 Gauleiter10 Kolonii-Akwizgranu napisał, że należy wzmóc działania przeciw Żydom, aby „podnieść dosyć niskie morale drobnomieszczaństwa”11. Raport ten jest pouczający: obalając bezzasadne stwierdzenie MC, jakoby „najczęściej [masy drobnomieszczańskie] pozostawały obojętne” wobec nazistowskiego antysemityzmu, pokazuje, że przywódcy partii nazistowskiej nie mylili się co do klasowego znaczenia i społecznej roli tego antysemityzmu…

Trzeci „błąd”, który uraził MC, to stwierdzenie, że, inaczej niż w przypadku drobnomieszczaństwa, „[p]ośród proletariatu […] [rasistowskie] tendencje pojawiają się tylko w najgorszych chwilach demoralizacji i nie są trwałe. Od momentu wejścia na pole walki proletariat widzi jasno i konkretnie, kto jest jego wrogiem”. Według MC jest to „historyjka dla dzieci”. Przytaczają przeciw nam bazę społeczną Frontu Narodowego, a także fakt zarażenia pewnych warstw robotniczych w Niemczech, „w tym tych poddanych wpływom partii lewicowych, szczególnie stalinowskich”, antysemityzmem. „Po drugie, sformułowanie to ukazuje błogi optymizm, który […] nie jest w dzisiejszych czasach na miejscu. Co więcej, autorzy nie ujawniają nam, co sprawia, że klasa przechodzi ze stanu braku walki, w którym rozdziera ją rasizm, do stanu walki, w którym rasizm miałby cudem zniknąć”.

Szkoda, że MC nie postarało się doinformować. Przeczytawszy, że pośród posłów komunistycznych nie było Żydów już w roku 1932 oraz że Komunistyczna Partia Niemiec (KPD) nie wahała się używać antysemickich sloganów do pozyskiwania wyborców, wysnuli pochopny wniosek, że część klasy robotniczej została zarażona antysemityzmem. Kwestia flirtu KPD z nazistami na początku lat 20. w celu dotarcia do mas drobnomieszczańskich oraz, na początku lat 30., jej orientacji nacjonalistycznej i zbliżenia z nazistami w celu osłabienia wpływu socjaldemokratów, zasługuje na poważne potraktowanie, na które jednak nie mamy tu miejsca. Nie ma ona jednak, tak czy inaczej, żadnego związku z antysemityzmem pośród proletariatu. Przykład Niemiec pokazuje nam, że, całkiem odwrotnie, tamtejsza klasa robotnicza była w dużej mierze wolna od wpływów antysemickich, nie tylko ze względu na drobnomieszczańską naturę tej ideologii, ale przede wszystkim dlatego, że, pomimo błędnej polityki, porażek i trudności, klasa ta miała za sobą wiele lat walki przeciw klasowemu wrogowi. Możemy również przytoczyć przykład Imperium Rosyjskiego, gdzie carat uczynił antysemityzm jedną ze swych ulubionych broni przeciw walce robotniczej. To nie żaden cud, ale praca proletariackiej awangardy w połączeniu z doświadczeniem walk klasowych pokazujące w praktyce konieczność i efektywność zjednoczenia szeregów proletariackich na rzecz walki z kapitalistami zwalczyły w klasie robotniczej rasizm.

Dziś, gdy proletariat jako całość nie walczy, nie licząc pojedynczych i defensywnych starć, gdy nie ma już żadnego doświadczenia swej siły klasowej, gdy nie jest nawet naprawdę w stanie bronić się na płaszczyźnie bezpośredniej przeciw wyzyskowi, to nie może on nie być poddany ideologii klasy panującej. Nie widząc innego wyjścia niż zamknięcie się w sobie i ucieczka w indywidualizm, jak masy proletariackie miałyby nie być zarażone rasizmem, demokratyzmem i pacyfizmem?

I jak ludzie podający się za komunistów mogli zapomnieć, że pewien Marks pisał niegdyś, iż proletariat albo jest rewolucyjny, albo nie ma go wcale? Jak mogą uznawać za nadprzyrodzony i niewytłumaczalny fakt, że klasa robotnicza będzie w przyszłości siłą rzeczy pchnięta w otwarty konflikt przez nic innego, jak sam kapitalizm? W ogniu walki proletariat będzie musiał przezwyciężyć swe podziały, swe słabości i zerwać obezwładniające, wykute przez dekady więzy kolaboracji klasowej. Nie ma żadnej pewności, że proletariusze tu czy tam odnajdą na czas metody, środki i cele walki klasowej, by wyjść zwycięsko z ostatecznej konfrontacji między klasami, ale walka ta na pewno zostanie podjęta na nowo.

Czwarty „błąd”: MC zostawiło najlepsze na koniec; ten błąd ma być „główną częścią prezentacji” do obalenia. Oto on:

W Auschwitz albo Wielkie Alibi czytamy: „… kapitalizm niemiecki … rozszerzył likwidację Żydów na całą Europę Środkową”. W skrócie, po tym, jak podbiło państwo za pośrednictwem NSDAP, drobnomieszczaństwo, według naszych bordygistów, studentów historii, wykorzystało w jakiś sposób aparat kapitalistyczny do zaplanowanej zagłady Żydów [!!!].

Nie trzeba mówić, że Mouvement Communiste to nie żadni studenci! „W skrócie” i „w jakiś sposób” udało im się włożyć nam w usta absurd odwrotny do tego, co piszemy…


Podsumujmy. Przekonanie MC, że uwypuklili nasze „błędy” poprzez ich konfrontację z konkretną rzeczywistością, jest zwyczajnym blefem. Nie tylko nie są w stanie przedstawić żadnego prawdziwego argumentu przeciw temu, co napisaliśmy, ale nawet nie starają się ich szukać, woląc ostatecznie zniekształcić nasze analizy w sposób najmożliwiej przesadzony.

Rekapitulując ich krytyki, odkryjemy, że MC odrzuca naszą analizę klasową niemieckiej ludności żydowskiej, naszą analizę klasowego znaczenia antysemityzmu oraz możliwości proletariatu na uwolnienie się od rasizmu, w skrócie: że odrzuca podstawowe osie materialistycznej, marksistowskiej analizy tego okresu historycznego. Zobaczmy więc, jakie jest jego własne wyjaśnienie likwidacji Żydów; albo raczej jego wyjaśnienia, bo mają ich „dwa rodzaje” (wyróżnienia nasze):

Jedno dotyczy ideologii uzbrojonej (ideologii jako siły materialnej) państwa nazistowskiego […]. Drugie związane jest z osłabieniem możliwości ekonomicznej determinacji przez kapitalistyczną formację niemiecką kształtu swego własnego państwa i własnej polityki [!!!] […]. [B]łędem byłoby wyolbrzymiać rolę determinacji ekonomicznej w celu odnalezienia wyczerpującego racjonalnego wyjaśnienia ostatecznego rozwiązania. […] Ludzie są niewolnikami własnych idei i czasami, w obrębie krótkich okresów, mogą je uosabiać i wdrażać bez żadnych ograniczeń. Ryzykując, że możemy zabrzmieć nieco hermetycznie, stwierdzimy, iż ostateczne rozwiązanie w swej najbardziej bestialskiej fazie jest jedną z możliwych manifestacji […] autonomii, którą ekonomia ceduje na rzecz polityki i wojska. To w tych bardzo wąskich ramach stwierdzić możemy, że zagłada Żydów dokonana przez nazistów jest jednocześnie wyjątkowa, w specyficznym sposobie, w jaki przebiegła, ale i powtarzalna, ze względu na mechanizmy i stosunki społeczne właściwe społeczeństwu kapitalistycznemu.

Nawet jeśli Mouvement Communiste udaje, że nie podaje w wątpliwość marksistowskiego determinizmu ani nie „unieważnia ogólnego znaczenia analizy politycznej” naszego tekstu, to piruet ten nie może ukryć faktu, że to objaśnienie, pomniejszające odpowiedzialność niemieckiego imperializmu za czyny własnego państwa, jest idealistyczne, antymaterialistyczne i antymarksistowskie. Auschwitz albo Wielkie Alibi zostało napisane dokładnie celem zwalczania tego rodzaju wyjaśnień, będących częścią obecnej ideologii burżuazyjnej, i to właśnie z tego powodu MC nie może go strawić, mimo że nie ma też odwagi go całkowicie odrzucić. Odmawiając pójścia pod prąd z powodu „antysekciarskiego” pryncypium, oscylując między ostentacyjnymi ukłonami w kierunku teorii marksistowskiej, a jej „konkretystyczną” krytyką, Mouvement Communiste jest skazany na adaptację do idei burżuazyjnych, które całkiem konkretnie dominują nad codzienną rzeczywistością.

Dowód? MC inspirował się nieomal wyłącznie opublikowaną niedawno książką Saula Friedländera. Ten tłumaczy wystarczająco jasno, że napisał ją, aby przeciwstawić się wielu obecnym historykom, którzy, badając reżim nazistowski, mają tendencję do uprzywilejowywania analizy głównych trendów obiektywnych, ciągłości polityki państwa niemieckiego, a nawet analogii z polityką społeczną państw „demokratycznych”, jednym słowem, historykom mniej więcej materialistycznym (na tyle, o ile umożliwia to historiografia burżuazyjna) — czyli w celu odwrotnym do naszego Auschwitz…. Jako konsekwentny antymarksista, Friedländer stara się przenieść akcent z powrotem na centralną rolę ideologii antysemickiej i na osobiste działania Hitlera. Tak oto kończy on prezentację tego, co nazywa swoją „tezą”:

Nazistowskie prześladowania i zagłady dokonywane były przez zwykłych ludzi, żyjących i działających we współczesnym społeczeństwie niczym się nieróżniącym od naszego. […] Jednak reżim, ideologia oraz kultura polityczna […] nie miały w sobie nic pospolitego. Związek między tym, co nadzwyczajne, a tym, co banalne, fuzja pomiędzy niszczycielskimi potencjalnościami […] świata wciąż naszego i bardzo specyficznym szałem apokaliptycznego planu nazistów przeciw śmiertelnemu wrogowi, Żydom — oto co nadaje jednocześnie uniwersalne znaczenie, jak i historyczną osobliwość ostatecznemu rozwiązaniu kwestii żydowskiej.12

Innymi słowy, kapitalizm nie jest winny; walka klasowa jest nieznana; to „ludzie”, zwykli, ale opanowani złymi ideami, popełnili zbrodnie: ideologia, kultura polityczna, diaboliczny plan — to one są odpowiedzialne. Żadnego materializmu! To idee kierują światem. Z dobrą ideologią, dobrą polityką, dobrymi intencjami, unikniemy realizacji niszczycielskich potencjalności i doświadczymy tylko i wyłącznie potencjalności korzystnych burżuazyjnego sposobu produkcji…

Mouvement Communiste nie tylko ocenia tę książkę jako „niezbędną” i rekomenduje jej lekturę swym czytelnikom bez żadnych zastrzeżeń, ale również ma czelność zacytować dokładnie ten fragment w przypisie, aby wesprzeć i zilustrować swój wniosek, który, faktycznie, jest jedynie jego lewicową parafrazą!

Jeżeli Mouvement Communiste krytykowałby nas w obronie marksistowskiej ortodoksji, to nieporozumienie byłoby łatwe do wyjaśnienia, a nasz interes w krytyce jego krytyki zerowy. W rzeczywistości jednak MC, pomimo, a raczej dzięki swym iście bezczelnym deklaracjom wierności marksistowskim pryncypiom oraz solidarności z naszym tekstem próbuje sprzedać jako „komunistyczne” zapożyczone z największych kretynizmów burżuazyjnej ideologii stanowiska antykomunistyczne: to już nie walka klas, a walka „idei” leży u podstaw wielkich historycznych wydarzeń; obecna sytuacja jest rzekomo porównywalna do tej z lat 30., które doświadczyły wygranej faszyzmu; a przede wszystkim: faszyzm nie jest już najwyższą formą burżuazyjnej reakcji, a ruchem, który „opiera się na wszystkich klasach społecznych”, nawet na proletariacie; i, co więcej, „w pewnych okolicznościach […] ruchy faszystowskie mogą stać się rzecznikami zdezorientowanej i osłabionej części proletariatu, starającej się bronić — przemocą, o ile to konieczne — swej pozycji [itd.]”!!!13 Ochrzcić faszyzm mianem rzecznika pewnych warstw proletariatu, może zdezorientowanych, ale skorych do walki [!] — tak się właśnie przekreśla jednym pociągnięciem pióra całą historyczną, marksistowską ocenę kontrrewolucji i podpisuje pod najbardziej pospolitymi stanowiskami demokratycznymi, które uznają za „faszystowskie” wszelkie niekontrolowane działania proletariatu. Mocna rzecz jak na ludzi określających się — na jak długo? — komunistami.

To oczywiste, że Mouvement Communiste nie jest w stanie poważnie argumentować swoich stanowisk, ani nawet, przynajmniej obecnie, wyrazić ich w sposób całkowicie otwarty oraz wyciągnąć z nich wniosków politycznych i praktycznych. Musiał jednak próbować, jeżeli nie obalić marksistowską analizę, której Auschwitz… jest ilustracją, to przynajmniej zdyskredytować ją, fałszując nasze słowa. Po drodze jednak zdjął swą maskę…

Przetłumaczono z Encore sur « Auschwitz ou le grand alibi » : « Mouvement Communiste » anti-marxiste, w: A propos de la polémique sur notre texte « Auschwitz ou le grand alibi » : Ce que nous nions et ce que nous affirmons, Brochures « Le Prolétaire », maj 2001.

Zobacz następny tekst w serii Wielkie Alibi: Nowe ataki na „Auschwitz albo Wielkie Alibi”.
  1. Dodatek do „Mouvement Communiste”, nr 7, zima 1997/98.↩︎

  2. Tamże, s. 46. MC używa przypisów, by wypowiadać rzeczy najważniejsze, czasem celem sprostowania, lub nawet zaprzeczenia samemu tekstowi. Tekst jest dziwnie podpisany: „Bruksela, Paryż, 25 grudnia 1997”. Czyżby był spisany w pociągu TGV na trasie pomiędzy dwoma miastami? Może autorzy, zbyt zajęci świętami Bożego Narodzenia, nie mieli pomiędzy jednym a drugim kęsem indyka innego sposobu na jego ukończenie, niż telefon albo faks? Niemniej, jego zmajstrowany, połatany charakter nadaje mu pewną aurę niedorzeczności.↩︎

  3. Tu: płynny. Gra słów oparta na nazwie Mouvement Communiste (Ruch Komunistyczny) — przyp. tłum.↩︎

  4. „Co się tyczy Niemców, powinni by oni opracować swoją własną teorię — jeśli potrafią, jak my w r. 1845 i 1848 — zajmować się każdym rzeczywistym ruchem klasy robotniczej, przyjmować jego faktyczny punkt wyjścia takim, jaki jest, i stopniowo doprowadzić go do poziomu teoretycznego przez wykazanie, jak to każdy popełniony błąd, każda poniesiona porażka są nieuniknionym następstwem fałszywych poglądów teoretycznych w pierwotnym programie […]”. Fryderyk Engels, List do Florence Kelly-Wiszniewieckiej z 28 grudnia 1886, w: K. Marks, F. Engels, Listy wybrane, Warszawa 1951, s. 520. — przyp. tłum.↩︎

  5. Alain Bihr, Les mésaventures du sectarisme révolutionnaire (Wypadki rewolucyjnego sektarianizmu), w: Négationnistes: les chiffonniers de l’histoire (Negacjoniści, szmaciarze historii), red. A. Bihr i Dider Daeninckx, Paryż 1997.↩︎

  6. Żydzi stanowili 1 proc. ludności Rzeszy w czasach Republiki Weimarskiej, czyli około 500 000 osób (zanim rasowe ustawy norymberskie nie podniosły oficjalnej liczby Żydów i osób do nich zasymilowanych do 1,5 miliona). Gdy ograniczymy się do liczb podanych przez książkę wychwalaną przez naszych krytyków, czyli: Saul Friedländer, L’Allemagne nazie et les Juifs, Paryż 1997 [Nazistowskie Niemcy i Żydzi; nie mylić z książką Czas eksterminacji. Nazistowskie Niemcy i Żydzi, będącą kontynuacją tej pracy, w przeciwieństwie do pierwszego tomu wydaną również w jęz. polskim — przyp. tłum.], odsetek Żydów osiągnął 23 proc. pośród prawników; byli również liczni pośród lekarzy. Sektor prasowy „charakteryzował się silną obecnością Żydów”; „Żydzi zajmowali istotne i mocno wpływowe miejsca w kręgach finansowych imperialnych Niemiec”, a zjawisko to było jeszcze bardziej nasilone w Austro-Węgrzech; byli również licznie reprezentowani w kręgach kultury, inteligencji itp. Pomimo że wymienione sektory to nie handel ani rzemiosło, to też stanowią część drobnego i średniego mieszczaństwa (a nawet wielkiego, czyli burżuazji).↩︎

  7. W przeciwieństwie do tego, co pisze MC, nie opieramy się na książce trockisty Abrahama Léona La conception matérialiste de la question juive (Materialistyczna koncepcja kwestii żydowskiej) — pracy skądinąd bardzo interesującej — a na Engelsie, co można wywnioskować z odniesień, które czynimy w tekście. Engels to jednak zbyt duży kęs, przez co MC uważa za bardziej rozważne zaatakować Léona…↩︎

  8. Od roku 1923 NSDAP otrzymywała ważną pomoc od reakcyjnych kręgów burżuazji, zarówno niemieckich, jak i zagranicznych; armia zaopatrywała ją w broń i pojazdy. Najbardziej znany przypadek to wsparcie od wielkiego producenta stali Thyssen. Zob. Karl Dietrich Bracher, Hitler et la dictature allemande (Hitler i niemiecka dyktatura), Bruksela 1995, s. 147–148.↩︎

  9. Lew Trocki, Qu’est-ce que le national-socialisme? (Czym jest narodowy socjalizm?), w: tegoż, Comment vaincre le fascisme?, Paryż 1973, s. 358.↩︎

  10. Gauleiter — tytuł przywódcy NSDAP w okręgu partyjnym — przyp. tłum.↩︎

  11. S. Friedländer, dz. cyt., s. 146. Rasowe ustawy norymberskie zostały uchwalone we wrześniu roku 1935, po tym, jak nazistowscy przywódcy zdecydowali się powstrzymać nieuporządkowane i niekontrolowane nadużycia wobec Żydów.↩︎

  12. Tamże, s. 18.↩︎

  13. Dodatek do „Mouvement Communiste”, nr 7, zima 1997/98, s. 9.↩︎