Auschwitz albo Wielkie Alibi

„Programme Communiste”, 1960
Tekst jest częścią serii Wielkie Alibi
  1. Auschwitz albo Wielkie Alibi (1960)
  2. Zbrodnie wojenne, zbrodnie kapitału (1965)
  3. Rasa a klasa (1992)
  4. Dziecinny anty-antyfaszyzm (1980)
  5. „Auschwitz albo Wielkie Alibi”: Co negujemy, a co potwierdzamy (1996)
  6. Polemika z „Auschwitz albo Wielkie Alibi”: Krzyżowcy demokratycznego antyfaszyzmu w szturmie na marksizm (1997)
  7. Ponownie o „Auschwitz albo Wielkie Alibi”: Antymarksistowski „Mouvement Communiste” (1998)
  8. Nowe ataki na „Auschwitz albo Wielkie Alibi” (2001)

Prasa lewicowa udowodniła właśnie po raz kolejny, że rasizm, a w szczególności antysemityzm, jest swego rodzaju Wielkim Alibi antyfaszysty: jest jego ulubionym sztandarem, a zarazem jego ostatnim bastionem w dyskusji. Któż oprze się przywołaniom obozów zagłady i pieców krematoryjnych? Któż nie ukłoni się przed sześcioma milionami zamordowanych Żydów? Któż nie zadrży w obliczu sadyzmu nazistów? Tymczasem jest to jedna z najbardziej skandalicznych mistyfikacji antyfaszyzmu i musimy ją udaremnić.

Niedawna ulotka MRAP (Ruch przeciwko Rasizmowi, Antysemityzmowi i Działań na rzecz Pokoju) przypisuje nazizmowi odpowiedzialność za śmierć 50 milionów ludzi, w tym sześciu milionów Żydów. Stanowisko to, identyczne ze sloganem o „faszystowskich podżegaczach wojennych” samozwańczych komunistów, jest stanowiskiem typowo burżuazyjnym. Odmawiając dostrzeżenia w kapitalizmie samym w sobie przyczyny kryzysów i kataklizmów siejących regularnie spustoszenie na świecie, ideolodzy burżuazji i reformiści od zawsze twierdzili, że można je wyjaśnić nikczemnością tych czy innych. Mamy tu do czynienia z fundamentalną równoważnością ideologii (ośmielamy się powiedzieć) faszystowskiej i antyfaszystowskiej: obydwie głoszą, że to myśli, idee i wola grup ludzi determinują zjawiska społeczne. W opozycji do tych ideologii — nazywanych przez nas burżuazyjnymi, jako że służą obronie kapitalizmu — w opozycji do wszystkich minionych, obecnych, i przyszłych „idealistów”, marksizm udowodnił, że jest całkiem odwrotnie, i to stosunki społeczne określają ruch ideologii. W tym tkwi samo sedno marksizmu; a żeby zdać sobie sprawę, do jakiego stopnia nasi udawani marksiści się go wyrzekli, wystarczy zaobserwować, że u nich wszystko przebiega zgodnie z ideą: kolonializm, imperializm, nawet sam kapitalizm, nie są niczym poza stanami umysłu. I nagle wszystkie udręki, które cierpi ludzkość, spowodowane są przez zło-czyńców: nędzo-czyńców, opresjo-czyńców, wojno-czyńców itd. Marksizm pokazał, że wręcz przeciwnie, nędzy, opresji, wojnie i destrukcji daleko do anomalii wywołanych celową, nikczemną wolą: są one częścią „zwyczajnego” funkcjonowania kapitalizmu. Dotyczy to w szczególności wojen epoki imperializmu, i to tutaj dochodzimy do kwestii niezwykle istotnej dla naszego tematu, którą rozwiniemy nieco bardziej: kwestii zniszczenia.

Pomimo że nasi burżua i reformiści rozumieją, iż przyczyną wojen imperialistycznych jest konflikt interesów, to nie są nawet bliscy prawidłowego zrozumienia kapitalizmu. Świadczy o tym ich brak pojęcia znaczenia zniszczenia. Dla nich celem wojny jest zwycięstwo, a zniszczenie ludzi i obiektów wroga jest jedynie środkiem do tego celu. Niektóre niewiniątka twierdzą nawet, że wojnę można by stoczyć samymi środkami nasennymi! My za to pokazaliśmy, że wręcz przeciwnie, zniszczenie jest głównym celem wojny. Zmagania imperialistyczne, będące bezpośrednią przyczyną wojen, same są jedynie konsekwencją nieustannie wzrastającej nadprodukcji. Produkcja kapitalistyczna jest praktycznie zmuszona wpaść w amok, a to z powodu spadku stopy zysku oraz kryzysu zrodzonego z potrzeby nieustannego wzrostu produkcji połączonej z brakiem możliwości zbycia produktów. Wojna jest kapitalistycznym rozwiązaniem kryzysu; masowe zniszczenie środków produkcji i produktów pozwala produkcji wystartować na nowo; masowe zniszczenie ludzi jest remedium na okresową „nadpopulację”, która idzie w parze z nadprodukcją. Trzeba być oświeconym drobnomieszczaninem, by wierzyć, że konflikty imperialistyczne mogłyby się równie dobrze dać rozwiązywać przy urnie do głosowania albo przy okrągłym stole i że te ogromne zniszczenia i śmierć dziesiątków milionów ludzi wynikają jedynie z uporczywości jednych, niegodziwości drugich i pazerności jeszcze innych.

Już w roku 1844 Marks wypominał burżuazyjnym ekonomistom, że uważają pazerność za wrodzoną, zamiast ją tłumaczyć, i pokazał, dlaczego pazerni muszą być pazerni. W tym samym roku marksizm wyjaśnił również przyczyny „nadpopulacji”. „Popyt na ludzi reguluje w sposób konieczny produkcję ludzi jak każdego innego towaru. Jeżeli podaż znacznie przewyższa popyt, część robotników stacza się do stanu żebraczego albo ginie śmiercią głodową” — pisze Marks1. Engels z kolei: „Nadmiar ludności istnieje tylko tam, gdzie zbyt wielka jest zdolność produkcyjna w ogóle” i „[zobaczyliśmy] jak w ostatecznym rachunku własność prywatna przekształciła człowieka w towar, którego produkcja i niszczenie także zależy tylko od popytu; jak wskutek tego system konkurencji zabijał i codziennie zabija miliony ludzi”2. Ostatnia wojna imperialistyczna nie tylko nie obaliła marksizmu, wykazując potrzebę jego „uaktualnienia”, ale wręcz potwierdziła trafność naszych wyjaśnień.

Musieliśmy przywołać te punkty przed przejściem do kwestii eksterminacji Żydów. Nie zdarzyła się ona przecież w byle jakim momencie, lecz w pełni kryzysu i wojny imperialistycznej. To w kontekście tego gigantycznego, niszczycielskiego przedsięwzięcia należy ją więc wyjaśniać. Gdy weźmiemy to pod uwagę, sprawa natychmiast się rozjaśnia: nie musimy już tłumaczyć „niszczycielskiego nihilizmu” nazistów, ale dociec, dlaczego wojenna destrukcja skupiła się po części na Żydach. Naziści i antyfaszyści są w tej kwestii jednomyślni: to rasizm, nienawiść do Żydów i nieposkromiona, dzika „pasja” spowodowały ich śmierć. My, marksiści, wiemy jednak, że nie ma pasji społecznych żyjących własnym życiem, że nie ma niczego mocniej uwarunkowanego niż te wielkie ruchy zbiorowej nienawiści. Jak zobaczymy, analiza antysemityzmu epoki imperialistycznej to potwierdza.

Umyślnie piszemy „antysemityzm epoki imperialistycznej”, bo o ile wszelkiej maści idealiści, od nazistów po teoretyków „żydowskich”, uważają, że nienawiść do Żydów jest we wszystkich epokach i we wszystkich miejscach jednakowa, to my wiemy, że tak nie jest. Antysemityzm obecnej epoki jest całkowicie odmienny od tego z czasów feudalnych3. Nie możemy rozwinąć tu historii Żydów, którą marksizm wyjaśnił w całości. Wiemy, dlaczego Żydzi przetrwali w społeczeństwie feudalnym jako tacy; wiemy, że o ile silni burżua, czyli ci zdolni mieć swoją rewolucję polityczną wcześnie (Anglia, Stany Zjednoczone, Francja), prawie całkowicie swoich Żydów zasymilowali, to burżua słabi nie byli w stanie tego zrobić. Ale tu nie mamy do wyjaśnienia faktu przetrwania „Żydów”, lecz antysemityzm epoki imperialistycznej. I nie będzie on do wyjaśnienia trudny, o ile, zamiast zajmować się naturą Żydów czy antysemitów, rozważymy miejsce, które zajmują w społeczeństwie.

Z powodów historycznych Żydzi znajdują się dziś głównie pośród średniego i drobnego mieszczaństwa. Klasa ta skazana jest jednak na zgubę w wyniku nieuchronnego postępu koncentracji kapitału. I to właśnie wyjaśnia nam, co leży u źródła antysemityzmu, który jest, jak to ujął Engels, „niczym innym jak reakcją średniowiecznych, ginących warstw społecznych przeciw nowoczesnemu społeczeństwu, które składa się głównie z kapitalistów i robotników najemnych, i stąd pod pozornie socjalistycznym płaszczykiem służy tylko celom reakcyjnym”4.

Międzywojenne Niemcy są szczególnie wyrazistą ilustracją tego zjawiska. Wstrząśnięty wojną, naporem rewolucyjnym lat 1918–1928, wieczne zagrożony przez proletariat, kapitalizm niemiecki uległ głębokiemu, powojennemu kryzysowi światowemu. Podczas gdy mocniejsze, zwycięskie burżuazje (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja) przetrwały relatywnie nietknięte i z łatwością pokonały kryzys „przystosowania gospodarki do pokoju”, kapitalizm niemiecki popadł w kompletny marazm. I to chyba drobni i średni mieszczanie ucierpieli najmocniej, jak podczas każdego innego kryzysu — kryzysy bowiem prowadzą do proletaryzacji klas średnich i zwiększenia koncentracji kapitału poprzez eliminację części małych i średnich przedsiębiorstw. W tym wypadku jednak sytuacja była taka, że drobnomieszczaństwo — zrujnowane, zbankrutowane, wywłaszczone — nie było w stanie nawet spaść do proletariatu, który sam był mocno dotknięty bezrobociem (siedem milionów bezrobotnych w szczytowym momencie kryzysu). Upadło więc ono zamiast tego bezpośrednio w stan żebractwa, skazane na śmierć głodową od chwili wyczerpania się mu zapasów. To w odpowiedzi na to straszliwe zagrożenie drobnomieszczaństwo „wynalazło” antysemityzm. Nie tyle po to, jak twierdzą metafizycy, aby wyjaśnić udręki, które na nie spadały, co po to, by mogło się od nich ocalić, skupiając je na jednej ze swoich grup składowych. Na olbrzymią presję ekonomiczną, na zagrożenie szeroką dewastacją — zagrożenie stawiające pod znakiem zapytania istnienie każdego z jej członów, drobnomieszczaństwo zareagowało, poświęcając jeden z nich, mając w ten sposób nadzieję ocalić i zapewnić istnienie pozostałym. Antysemityzm bierze się z „makiawelicznego planu” nie bardziej niż z „wynaturzonych idei”: jest on bezpośrednim rezultatem przymusu ekonomicznego. Nienawiść do Żydów w żadnym razie nie była powodem a priori ich zniszczenia, a jedynie wyrazem woli postawienia zniszczeniu granicy poprzez skupienie go na Żydach.

Czasem dochodzi do tego, że i sami robotnicy poddają się rasizmowi. Dzieje się to w obliczu zagrożenia masowymi zwolnieniami, gdy próbują oni skupić je na konkretnych grupach: Włochach, Polakach, czy innych „dzikusach”, „brudasach”, czarnych itd. Pośród proletariatu jednak takie tendencje pojawiają się tylko w najgorszych chwilach demoralizacji i nie są trwałe. Od momentu wejścia na pole walki proletariat widzi jasno i konkretnie, kto jest jego wrogiem — jest klasą jednolitą, mającą określoną perspektywę i misję historyczną.

Drobnomieszczaństwo, wręcz przeciwnie, jest klasą skazaną na zgubę, na brak możliwości zrozumienia czegokolwiek, na brak zdolności do walki. Wszystko, co może, to desperacko się szamotać, walcząc o przetrwanie w miażdżącej je prasie. Rasizm nie jest odchyleniem umysłowym — rasizm jest i będzie reakcją drobnomieszczaństwa na nacisk wielkiego kapitału. Wybór „rasy”, to znaczy grupy, na której próbuje się skupić zniszczenie, zależy oczywiście od okoliczności. W Niemczech Żydzi spełniali wszystkie „warunki konieczne” i byli w tym jedyni: byli prawie wyłącznie drobnomieszczanami, a w obrębie tej grupy byli jedyną składową dostatecznie rozróżnialną. Drobnomieszczaństwo mogło ukierunkować katastrofę tylko na nich.

W istocie konieczne było, aby identyfikacja nie sprawiała żadnych trudności. Należało dokładnie zdefiniować kto będzie zniszczony, a kto ocalony. Stąd to liczenie ochrzczonych dziadków, które, rażąco sprzeczne z teoriami krwi i rasy, wystarczyło, by pokazać ich niespójność. Bo chodziło o logikę! Demokrata, któremu wystarcza wykazanie absurdalności i haniebności rasizmu, jak zwykle nie ma pojęcia, co jest grane.

Nękane przez kapitał, drobnomieszczaństwo niemieckie rzuciło więc Żydów na pożarcie, aby odciążyć swoje sanie i się uratować. Ma się rozumieć, że nie zrobiło tego świadomie, ale to właśnie takie było znaczenie jego nienawiści do Żydów i satysfakcji, jaką czerpało z zamykania i plądrowania żydowskich sklepów. Można powiedzieć, że wielki kapitał był ze swej strony zachwycony tym błogosławieństwem: mógł zlikwidować część drobnomieszczaństwa za jego własnym przyzwoleniem, i co lepsze, drobnomieszczaństwo samo zajęło się tą likwidacją. Jednakże ten „uosobiony” sposób przedstawiania kapitału daje jego fałszywy obraz: kapitalizm wie, co robi nie bardziej niż drobnomieszczaństwo; poddany jest bezpośredniej presji ekonomicznej i pasywnie podąża po liniach najmniejszego oporu.

Nie wspomnieliśmy jeszcze o niemieckim proletariacie. To dlatego, że nie brał on bezpośredniego udziału w opisywanych wydarzeniach: został wcześniej pokonany, a likwidacja Żydów mogła oczywiście dojść do skutku dopiero po jego klęsce. Siły społeczne, które doprowadziły do tej likwidacji, istniały rzecz jasna jeszcze przed klęską proletariatu. Ta pozwoliła jedynie się tym siłom „zrealizować”, zostawiając kapitalizmowi wolną rękę.

I tak oto rozpoczęła się gospodarcza likwidacja Żydów: wywłaszczenie we wszelakich formach, wykluczenie z wolnych zawodów, z administracji itd. Kawałek po kawałku, Żydzi pozbawieni zostali wszystkich środków egzystencji. Żyli z zapasów, które byli w stanie wcześniej zgromadzić. Politykę nazistów wobec Żydów całego tego okresu, trwającego do samej wojny, można streścić w dwóch słowach: Juden raus! Żydzi precz! Na wszelkie sposoby starano się doprowadzić do emigracji Żydów. Jednak, pomimo że naziści chcieli tylko pozbyć się Żydów, z którymi nie wiedzieli co począć, i pomimo że Żydzi ze swej strony nie pragnęli niczego innego, tylko wynieść się z Niemiec, to nikt z zewnątrz nie chciał ich do siebie wpuścić. I fakt ten nie jest zdumiewający, bo nikt ich wpuścić nie mógł: nie było wtedy żadnego kraju zdolnego do wchłonięcia i umożliwienia życia kilku milionom zrujnowanych drobnomieszczan. Jedynie garstka Żydów zdolna była wyjechać. Większość została, na przekór zarówno sobie, jak i nazistom. Można powiedzieć, że zawisnęli w powietrzu.

Wojna imperialistyczna pogorszyła sytuację zarówno ilościowo, jak i jakościowo. Ilościowo, bo kapitalizm niemiecki, zmuszony do zredukowania drobnomieszczaństwa, by skoncentrować w swych rękach europejski kapitał, rozszerzył likwidację Żydów na całą Europę Środkową. Antysemityzm zdał test i wystarczyło tylko, by trwał. Znalazł on również echo w rodzimym antysemityzmie Europy Środkowej, mimo iż ten był bardziej skomplikowany (był okropną mieszanką antysemityzmu feudalnego i drobnomieszczańskiego, w której analizę nie możemy się tu wdać). Równocześnie sytuacja pogorszyła się jakościowo. Warunki życia stały się cięższe za sprawą wojny; zapasy Żydów topniały, skazani byli na rychłą śmierć z głodu.

W czasach „normalnych”, gdy mowa o małych liczbach, kapitalizm jest w stanie pozwolić wszystkim ludziom, których wyklucza z procesu produkcji, aby umarli sobie sami. Nie był jednak w stanie zrobić tego w samym środku wojny i wobec milionów ludzi: taki „bałagan” wszystko by sparaliżował. Kapitalizm musiał więc zorganizować ich śmierć.

Nie zgładził ich w żadnym wypadku od razu. Na samym początku wycofał ich z obrotu, przegrupował, skoncentrował. Potem kazał im pracować, eksploatując ich na śmierć. Zabijanie człowieka pracą to stara sztuczka kapitału. Marks pisał w roku 1844: „Pomyślne prowadzenie wojny przemysłowej wymaga wielu armii, które by można gromadzić w jednym punkcie i narażać na masowe dziesiątkowanie”5. Dopóki żyli, ludzie ci musieli pokrywać koszty swego utrzymania, a ponadto koszty swojej śmierci. Musieli także produkować wartość dodatkową tak długo, jak tylko byli w stanie. Kapitalizm nie może bowiem stracić tych, których skazał, o ile z samego tego uśmiercenia nie wyciągnie zysku.

Człowiek jest jednak twardy. Nawet sprowadzeni do postaci szkieletów ludzie nie umierają dostatecznie szybko. Należało ubić tych niezdolnych już do pracy, a potem tych, których pracę wojna uczyniła bezużyteczną, a ich — niepotrzebnymi.

Kapitalizmowi niemieckiemu nie było jednak po drodze z czystym morderstwem. Nie przez względy humanitarne, ma się rozumieć, a dlatego, że niczego by z niego nie miał. W ten sposób narodziła się misja Joela Branda, o której opowiemy, gdyż rzuca światło na odpowiedzialność światowego kapitalizmu6. Joel Brand był jednym z liderów półtajnej organizacji Żydów węgierskich, która starała się ocalić Żydów z użyciem wszelkich środków: kryjówek, nielegalnej emigracji, ale również korumpowania SS. Esesmani z Judenkommando tolerowali takie organizacje i próbowali je bardziej lub mniej wykorzystywać jako „uzupełniające” w operacjach gromadzenia i sortowania.

W kwietniu roku 1944 Joel Brand wezwany został do Judenkommando w Budapeszcie, aby tam spotkać się z Eichmannem, szefem żydowskiej sekcji SS. Eichmann, za zgodą Himmlera, powierzył mu następującą misję: miał udać się do Anglo-Amerykanów i wynegocjować sprzedaż miliona Żydów. SS chciało w zamian 10 tys. ciężarówek, ale byli gotowi się targować, zarówno co do rodzaju, jak i ilości towaru. Zaproponowali też dostawę 100 tys. Żydów z chwilą zawarcia umowy, aby pokazać, że działają w dobrej wierze. To był poważny interes.

Niestety, pomimo że była podaż, to brakowało popytu! Nie tylko Żydzi, ale i sami naziści nabrali się na humanitarną propagandę aliantów! Bo ci wcale tego miliona Żydów nie chcieli! Nie za 10 tys. ciężarówek, nie za 5 tys., nawet za darmo!

Nie możemy tu wejść w szczegóły niepowodzeń Joela Branda. Wyjechał przez Turcję i gnił w angielskich więzieniach na Bliskim Wschodzie. Alianci odmówili „wzięcia tej sprawy na poważnie”, robiąc wszystko, by ją zatuszować i zdyskredytować Branda. W końcu Joel Brand spotkał się w Kairze z Lordem Moyne’em, brytyjskim ministrem-rezydentem na Bliskim Wschodzie. Poprosił go, aby ten dostarczył mu przynajmniej pisemną zgodę, a potem nie wywiązał się z umowy — samo to ocaliłoby 100 tys. żyć.

— A jaka byłaby ostateczna liczba?
— Eichmann mówił o milionie.
— Jak Pan sobie to wyobraża, panie Brand? Co ja zrobię z milionem Żydów? Gdzie ich umieszczę? Kto ich przyjmie?
— Jeżeli na ziemi nie ma już dla nas miejsca, to pozostaje nam tylko dać się wyrżnąć — rzekł Brand, pogrążony w rozpaczy.7

SS przez dłuższy czas nie rozumiało sytuacji — sami wierzyli w ideały Zachodu! Po klęsce misji Joela Branda, gdy trwał już proces eksterminacji, próbowali sprzedać Żydów organizacji Joint (Amerykańsko-Żydowski Połączony Komitet Rozdzielczy), wysyłając nawet „zaliczkę” w postaci 1700 Żydów do Szwajcarii. Nikomu poza nimi nie zależało jednak na doprowadzeniu tego interesu do końca.

Sam Joel Brand zdawał sobie z tego sprawę albo przynajmniej był temu bardzo bliski. Rozumiał, jaka była sytuacja, ale nie rozumiał jej przyczyn. To nie na ziemi zabrakło miejsca, a w społeczeństwie kapitalistycznym. A brakowało go właśnie dla nich nie dlatego, że byli Żydami, lecz dlatego, że byli wykluczeni z procesu produkcji, produkcji niepotrzebni.

Lord Moyne został zamordowany przez dwóch żydowskich terrorystów, a Brand dowiedział się później, że często współczuł on Żydom ich tragicznego losu. „Jego polityka była mu dyktowana przez nieludzką władzę w Londynie”. Jednak Brand, o którym wspominamy już po raz ostatni, nie rozumiał, że władza ta jest jedynie władzą kapitału i że to kapitał jest nieludzki. I kapitał nie wiedział co z tymi ludźmi począć. Nie wiedział nawet co zrobić z nielicznymi ocalałymi, tymi „wysiedleńcami”, których nie wiedziano gdzie osiedlić. Ocalałym Żydom udało się w końcu zrobić sobie miejsce. Z użyciem siły, korzystając z sytuacji międzynarodowej, powstało Państwo Izrael. Nawet to możliwe było jednak tylko poprzez „wysiedlenie” innych populacji: setki tysięcy arabów wloką od tamtej pory swe nieprzydatne (kapitałowi!) żywoty w obozach dla uchodźców.

Zobaczyliśmy, jak kapitalizm skazał miliony ludzi na śmierć, wykluczając ich z procesu produkcji. Zobaczyliśmy, jak ich zgładził, wyciskając z nich przy okazji tyle wartości dodatkowej, ile tylko mógł. Pozostało nam jedynie zobaczyć, w jaki sposób wyzyskuje ich po śmierci.

W pierwszej kolejności to imperialiści obozu aliantów wykorzystali te śmierci, używając ich do usprawiedliwienia swojej wojny, a także, po wygranej, do usprawiedliwienia haniebnego sposobu, w jaki obeszli się z ludnością niemiecką. O, jak spieszono się do obozów i do ciał, by potem paradować wszędzie z okropnymi fotografiami, grzmiąc: patrzcie co za dranie z tych Szkopów! Mieliśmy dobry powód, by z nimi walczyć! A teraz mamy dobry powód, by dać im nauczkę! Kiedy pomyśli się o niezliczonych zbrodniach imperializmu; kiedy pomyśli się na przykład, że w tej samej chwili (rok 1945), gdy nasi Thorezowie8 świętowali zwycięstwo nad faszyzmem, 45 tys. Algierczyków (faszystowskich prowokatorów!) padało ofiarami represji; kiedy pomyśli się o tym, że to światowy kapitalizm odpowiedzialny jest za masakry, podły cynizm tej obłudnej satysfakcji naprawdę może przyprawić człowieka o mdłości.

W tym samym czasie nasi dobrotliwi demokraci-antyfaszyści rzucili się na zwłoki Żydów i od tamtej pory wymachują nimi przed nosem proletariatu. Żeby poczuł podłość kapitalizmu? Nie, wręcz przeciwnie: żeby docenił za sprawą kontrastu prawdziwą demokrację, prawdziwy postęp i dobrobyt, którym cieszy się on w społeczeństwie kapitalistycznym! Okrucieństwa śmierci w kapitalizmie sprawić mają, że proletariat zapomni o okrucieństwach życia w kapitalizmie, i o tym, że obydwa są ze sobą nierozerwalnie związane! Eksperymenty lekarzy SS sprawić mają, że zapomni się, jak kapitalizm eksperymentuje na szeroką skalę z produktami rakotwórczymi, z wpływem alkoholizmu na dziedziczność, z promieniotwórczością „demokratycznych” bomb. Jeżeli pokazuje się abażury z ludzkiej skóry, to tylko, by sprawić, żeby zapomniano, jak kapitalizm zamienił żywego człowieka w abażur. Steki włosów, złotych zębów, ludzkich zwłok, zamienione w towary, mają sprawić, żeby zapomniano, jak kapitalizm zrobił towar z żywego człowieka — przekształcił w towar pracę, czyli samo ludzkie życie. Oto źródło wszelkich udręk. Używanie zwłok ofiar kapitału do tuszowania tej prawdy, korzystanie z nich w służbie obrony kapitału — to najbardziej niegodziwy sposób na wyzyskanie ich do cna.

Przetłumaczono z Auschwitz ou le grand alibi, „La Gauche Communiste”, nr 13, 1987.

Zobacz następny tekst w serii Wielkie Alibi: Zbrodnie wojenne, zbrodnie kapitału.
  1. Karol Marks, Płaca robocza, w: tegoż, Rękopisy z roku 1844, https://www.marxists.org/polski/marks-engels/1844/rekopisy/rekopisy.htm#R01.↩︎

  2. Fryderyk Engels, Zarys krytyki ekonomii politycznej, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 1, Warszawa 1960, s. 774–775.↩︎

  3. Handel, zwłaszcza z użyciem pieniądza, był obcy podstawowej strukturze społeczeństwa feudalnego i przerzucony na ludzi spoza niego, zazwyczaj Żydów. Ich ostracyzm był odzwierciedleniem starań feudalizmu w utrzymaniu działalności handlowej, bez której nie mógł się już obejść, na marginesie społeczeństwa. Ale handel i lichwa były pierwotnymi formami kapitału: nienawiść do Żydów była zmistyfikowanym i nieadekwatnym wyrazem oporu, jaki klasy społeczeństwa feudalnego — od chłopów począwszy, poprzez rzemieślników cechowych, duchownych, aż po drobną szlachtę — stawiały przeciwko nieodpartemu rozwojowi systemu handlowego, dekomponującemu ich porządek społeczny. Nawet po rozkwicie kapitalizmu produkcyjnego oraz wielkiego przemysłu „ludowa” tradycja drobnomieszczańska często nadal utożsamiała Żyda z Kapitałem.↩︎

  4. F. Engels, O antysemityzmie (z listu do Wiednia), w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 22, Warszawa 1971, s. 58.↩︎

  5. K. Marks, Płaca robocza, dz. cyt. Marks cytuje tu Eugène’a Bureta — przyp. tłum.↩︎

  6. Zob. Alex Weissberg, L’histoire de Joel Brand (Historia Joela Branda), Paryż 1957.↩︎

  7. Tamże.↩︎

  8. Maurice Thorez (1900–1964) — od roku 1930 aż do śmierci sekretarz generalny Francuskiej Partii Komunistycznej, wchodzącej po wojnie w skład Rządu Tymczasowego; w latach 1946–47 wicepremier — przyp. tłum.↩︎