Partia a klasa

Amadeo Bordiga, 1921
Tekst jest częścią serii Partia a klasa
  1. Partia a klasa (1921)
  2. Partia a czyn klasowy (1921)

W Tezach o roli partii komunistycznej w rewolucji proletariackiej1 przyjętych przez II Zjazd Międzynarodówki Komunistycznej, tezach prawdziwie i głęboko inspirowanych doktryną marksistowską, za punkt wyjścia obrano określenie stosunków pomiędzy partią a klasą i ustalono, że partia klasowa może zawierać w swoich szeregach jedynie część klasy, nigdy całość, a być może nawet nigdy nie większość.

Ta oczywista prawda byłaby lepiej uwypuklona, gdyby uściślono, że nie można nawet mówić o klasie, jeśli nie istnieje mniejszość tej klasy dążąca do zorganizowania się w partię polityczną.

Czym tak naprawdę jest, według naszej metody krytycznej, klasa społeczna? Czy rozpoznajemy ją może w czysto obiektywnym, zewnętrznym stwierdzeniu podobieństwa warunków ekonomicznych i społecznych, podobieństwa pozycji w procesie produkcji wielkiej liczby jednostek? To byłoby zbyt mało. Nasza metoda nie ogranicza się do opisu struktury społecznej takiej, jaka istnieje w danym momencie ani do abstrakcyjnego wyznaczenia linii dzielącej tworzące tę strukturę jednostki na dwie części, jak w akademickich klasyfikacjach przyrodników. Krytyka marksistowska postrzega społeczeństwo ludzkie w jego ruchu, w jego rozwoju w czasie, wykorzystując kryterium fundamentalnie historyczne i dialektyczne, czyli badając połączenia między zdarzeniami w ich stosunkach wzajemnego oddziaływania.

Zamiast robić — jak to nakazuje stara metoda metafizyczna — migawkę społeczeństwa w danym momencie, a potem ją badać w celu rozpoznania w niej różnych kategorii, przydzielając do nich jednostki składające się na społeczeństwo, metoda dialektyczna widzi historię jako film odwijający jedna po drugiej swoje sceny. Klasy należy szukać i ją rozpoznawać w uderzających własnościach tego ruchu.

W pierwszym przypadku stalibyśmy się celem tysięcy obiekcji ze strony czystych statystyków, demografów, ludzi najbardziej krótkowzrocznych, którzy zrewidowaliby te podziały, zauważyliby, że nie ma dwóch klas, trzech czy czterech, lecz że może być ich dziesięć, sto czy tysiąc, oddzielonych od siebie kolejnymi gradacjami i nieokreślonymi strefami pośrednimi. W drugim przypadku dysponujemy całkiem innymi podstawami do rozpoznania tego bohatera historycznej tragedii, którym jest klasa, do określenia jego własności, działania, celu, które konkretyzują się w ewidentnych przypadkach jednorodności pośród zmienności kotłowiska faktów, rejestrowanych przez biednego statystycznego fotografa w chłodnej, pozbawionej życia serii danych.

By powiedzieć, że klasa istnieje i działa w danym momencie historii nie wystarczy zatem wiedzieć, ilu było, na przykład, kupców w Paryżu za Ludwika XVI, angielskich landlords w wieku XVIII czy pracowników w belgijskim przemyśle manufakturowym na początku wieku XIX. Będziemy musieli poddać cały okres historyczny naszemu logicznemu dochodzeniu, odszukać ruch społeczny, a tym samym polityczny, który, nawet jeśli w poszukiwaniu swej drogi przechodzi wzloty i upadki, błędy i sukcesy, to jest ewidentnie zgodny z systemem interesów warstwy ludzi postawionych w konkretnych okolicznościach przez system produkcji i przez jego rozwój.

I tak Fryderyk Engels, w jednym ze swych pierwszych klasycznych badań taką metodą2, z historii angielskich klas pracujących uzyskał wyjaśnienie szeregu ruchów politycznych oraz udowodnił istnienie walki klas.

Ta dialektyczna koncepcja klasy stawia nas ponad marnymi obiekcjami statystyka. Traci on prawo do postrzegania przeciwnych sobie klas, rozdzielonych wyraźnie na scenie historii, jak mas chóralnych na deskach teatru. Nie może wywieść nic przeczącego naszym wnioskom z faktu, iż w strefie kontaktu znajdują się warstwy nieokreślone, przez które dokonuje się osmotyczna wymiana jednostek, nie zmieniając przy tym historycznej fizjonomii stojących naprzeciw siebie klas.


Pojęcie klasy nie może zatem sugerować nam obrazu statycznego, ale dynamiczny. Gdy dostrzegamy społeczną tendencję albo ruch skierowany na dany cel, wtedy możemy stwierdzić istnienie klasy w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Z tym że wtedy istnieje już w sposób zasadniczy, nawet jeśli jeszcze nie istnieje formalnie, partia klasowa.

Partia żyje, kiedy żyje doktryna i metoda działania. Partia jest szkołą myśli politycznej i w konsekwencji organizacją walki. Pierwsze jest faktem świadomości, drugie faktem woli, a dokładniej dążenia do końcowego celu.

Bez tych dwóch cech nie mamy jeszcze definicji klasy. Ten, kto chłodno rejestruje dane, może — powtarzamy — stwierdzić podobieństwo warunków życia większych lub mniejszych zgrupowań, podczas gdy w rozwoju dziejowym nie odciśnie się żaden ślad.

A te dwie cechy mogą występować jedynie jako skondensowane, zrealizowane w partii klasowej. Gdy klasa się formuje, wraz z dojrzewaniem danych warunków i stosunków wynikających ze wschodzenia nowych systemów produkcji — na przykład powstawania wielkich fabryk mechanicznych rekrutujących i szkolących liczne kadry — wtedy zaczyna stopniowo materializować się w bardziej określonej świadomości wpływ interesów takiej zbiorowości i ta świadomość zaczyna zarysowywać się w jej drobnych grupach. Gdy masa zostaje pobudzona do działania, tylko te pierwsze grupy mogą przewidzieć cel końcowy i to one pobudzają i kierują resztą.

Gdy odnosimy się do nowoczesnej klasy proletariackiej, proces ten należy rozważać nie w kontekście grupy zawodowej, lecz w kontekście całej klasy. Wtedy widać powstawanie bardziej określonej świadomości tożsamości interesów, ale także to, że świadomość ta jest rezultatem takiego kompleksu doświadczeń i pojęć, iż występuje jedynie w grupach ograniczonych i zawierających elementy wybrane ze wszystkich grup zawodowych. Wizja zbiorowego działania skierowanego na ogólne cele leżące w interesie całej klasy i skupiające się w postulacie zmiany całego reżimu społecznego może być klarowna jedynie u zaawansowanej mniejszości.

Owe grupy, owe mniejszości, są niczym innym jak partią. Gdy jej formacja osiąga pewne stadium — przy czym z pewnością nigdy nie będzie ona przebiegała bez nagłych przerw, kryzysów, wewnętrznych konfliktów — wtedy możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z klasą w działaniu. Chociaż partia zawiera część klasy, to wciąż tylko ona nadaje jej jedność działania i ruchu, ponieważ skupia te elementy, które, wznosząc się ponad granice zawodu i położenia geograficznego, czują i reprezentują klasę.

Powyższe pomaga zrozumieć znaczenie następującego podstawowego faktu: partia jest tylko częścią klasy. Kto rozpatrując statyczny i abstrakcyjny obraz społeczeństwa, dostrzega w nim strefę, klasę, a w jej wnętrzu małe jądro, partię, może łatwo popaść w rozważania, jakoby cała część klasy — prawie zawsze jej większość — pozostająca poza partią, mogła mieć większą wagę, większe prawo. Jednakże jeśli ten ktoś przemyśli choć przez chwilę, że w tej pozostałej wielkiej masie jednostki nie posiadają jeszcze ani świadomości, ani woli klasowej, żyją dla własnego egoizmu albo dla własnej grupy zawodowej, albo dla rodzinnej wioski, albo dla narodu, okaże się, że celem zapewnienia w ruchu historycznym działania całości klasy konieczny jest organ, który ją animuje, wzmacnia, prowadzi, jednym słowem nadaje jej ramy; okaże się, że partia jest w istocie jądrem witalnym, bez którego cała pozostała masa nie miałaby już żadnych podstaw, aby być rozważana jako aglomerat sił.

Klasa zakłada z góry istnienie partii, ponieważ by istnieć i działać w historii musi posiadać krytyczną doktrynę historii i końcowy cel w niej do osiągnięcia.


W prawdziwej i jedynej rewolucyjnej koncepcji działania klasy kierownictwo nad nim powierza się partii. Analiza doktryny i nagromadzenie doświadczeń historycznych pozwalają nam łatwo określić jako ideologie drobnomieszczańskie i antyrewolucyjne każdą tendencję do podważania i przeciwstawiania się konieczności i nadrzędności roli partii. Jeśli ten sprzeciw bierze się z demokratycznego punktu widzenia, należy poddać go tej samej krytyce, z której korzysta marksizm do miażdżenia ulubionych twierdzeń burżuazyjnego liberalizmu.

Wystarczy w tym wątku przypomnieć, że jeżeli świadomość ludzi jest skutkiem, a nie powodem właściwości otoczenia, w którym przychodzi im działać, to zasadą nie będzie nigdy to, że wyzyskiwani, wygłodniali, niedożywieni będą w stanie przekonać się o konieczności obalenia i zastąpienia napasionego, dysponującego wszelkimi zasobami i zdolnościami wyzyskiwacza. To może być jedynie wyjątek. Burżuazyjna demokracja wyborcza ochoczo zasięga opinii mas, gdyż wie, że większość zawsze odpowie przychylnie wobec klasy uprzywilejowanej i dobrowolnie powierzy jej prawo do rządzenia oraz do podtrzymywania wyzysku.

To nie dodanie czy odjęcie z rachunku drobnej mniejszości burżuazyjnych wyborców przeistoczy stosunki. Burżuazja rządzi z większością nie tylko wszystkich obywateli, ale także robotników wziętych z osobna.

Gdyby zatem partia na sędziego działań i inicjatyw, które muszą być dla niej zarezerwowane, wyznaczyła całą masę proletariacką, to przywiązałaby się prawie na pewno do werdyktu przychylnego burżuazji; werdyktu zawsze mniej oświeconego, zaawansowanego, rewolucyjnego, a przede wszystkim mniej podyktowanego świadomością prawdziwie zbiorowego interesu pracowników oraz końcowego wyniku walki rewolucyjnej, niż ten pochodzący wyłącznie z szeregów zorganizowanej partii.

Koncepcja prawa proletariatu do zarządzania swoim działaniem klasowym jest jedynie pozbawioną wszelkiego marksistowskiego znaczenia abstrakcją. Skrywa ona pragnienie doprowadzenia partii rewolucyjnej do poszerzenia swych kręgów na warstwy mniej dojrzałe, powodowane tym, że w miarę, jak będzie to robić, jej decyzje będą się coraz bardziej zbliżać do zamierzeń burżuazyjnych i konserwatywnych.

Gdybyśmy poszukali dowodów tej prawdy nie tylko przez dochodzenie teoretyczne, ale również w doświadczeniach, których dostarczyła nam historia, nasze zbiory byłyby niezwykle obfite. Pamiętajmy, że wyśmienicie burżuazyjnym banałem jest przeciwstawianie „zdrowego rozsądku” mas „nikczemności” „mniejszości podżegaczy”, pozorując przychylność wobec proletariatu, a jednocześnie ziejąc wściekłą nienawiścią do partii, będącej jedynym środkiem pozwalającym temu proletariatowi uderzać w interesy wyzyskiwaczy. Prawicowe nurty ruchu robotniczego, szkoły socjaldemokratyczne, których reakcyjną treść pokazała historia, stale przeciwstawiają masy i partię; chciałyby odnaleźć klasę w konsultacjach wykraczających poza ograniczone ramy partii. A kiedy nie są w stanie rozciągnąć partii poza każde precyzyjne ograniczenie nadane przez doktrynę i dyscyplinę w działaniu, stwierdzają zazwyczaj, że ich czołowymi organami nie powinny być te wyznaczone tylko przez ich bojowników, lecz te wybrane do pełnienia obowiązków parlamentarnych przez szersze grono — i rzeczywiście, grupy parlamentarne są zawsze skrajnie po prawej stronie partii, z których pochodzą.

Cała degeneracja partii socjalistycznych II Międzynarodówki oraz oczywisty fakt, iż stały się one mniej rewolucyjne od zdezorganizowanych mas, wynikały z ich stopniowej utraty specyficznego charakteru partyjnego. Było to wynikiem właśnie ich robotnickich, workerystycznych praktyk, to znaczy działania już nie jako wyprzedzające klasę awangardy, ale jako mechaniczny wyraz klasy w systemie wyborczym i korporatywnym, przyznający równą wagę i równy wpływ nawet najmniej świadomym i najbardziej zdominowanym egoizmami warstwom proletariatu. Reakcja na ten nieszczęsny obrót spraw, również jeszcze przed wojną, i zwłaszcza we Włoszech, rozwinęła się w kierunku obrony wewnętrznej dyscypliny partyjnej, zapobiegania wchodzeniu do partii elementów niebędących jeszcze całkiem na rewolucyjnym terenie naszej doktryny, sprzeciwu wobec autonomii grup parlamentarnych oraz organów lokalnych, oczyszczenia szeregów partii z elementów fałszywych. Metoda ta okazała się prawdziwym antidotum na reformizm i stanowi podstawę doktryny i praktyki III Międzynarodówki, dla której pierwszorzędna jest rola partii, scentralizowanej, zdyscyplinowanej, jasno zorientowanej na kwestie zasad i taktyki; dla której „klęska partii socjaldemokratycznych II Międzynarodówki nie była klęską partii proletariackich w ogóle”, lecz, o ile można się tak wyrazić, klęską organizacji, które zapomniały, że są partiami, bo być nimi przestały.


Jest jeszcze inny rodzaj obiekcji wobec komunistycznej koncepcji roli partii, wiążący się z inną formą krytyki i taktyki reakcji na zwyrodnienia reformistyczne. Są to obiekcje szkoły syndykalistycznej, która klasę rozpoznaje w ekonomicznych związkach zawodowych i utrzymuje, iż te są organami gotowymi poprowadzić ją w rewolucji.

Również te obiekcje — na pierwszy rzut oka pochodzące z lewicy, i które po klasycznym okresie francuskiego, włoskiego i amerykańskiego syndykalizmu powróciły pod nowymi postaciami w nurtach znajdujących się na obrzeżach III Międzynarodówki — łatwo sprowadzić do ideologii półburżuazyjnych, zarówno poprzez krytykę ich zasad, jak i odnotowanie skutków, które przyniosły.

Chcianoby rozpoznać klasę w organizacji — z pewnością charakterystycznej i bardzo ważnej — nadanej jej związki jednozawodowe, powstające przed partią polityczną, skupiające masy znacznie szersze i odpowiadające tym samym lepiej ogółowi klasy pracowniczej. Z abstrakcyjnego punktu widzenia podobne kryterium zdradza jedynie nieświadomy szacunek dla tego samego demokratycznego kłamstwa, na którym polega burżuazja, by gwarantować swe panowanie, zapraszając większość ludu do wybrania sobie rządzącego. Z innych teoretycznych punktów widzenia metoda ta wychodzi naprzeciw poglądom burżuazyjnym, gdy powierza związkom zawodowym organizację nowego społeczeństwa, wysuwając żądania autonomii i decentralizacji funkcji produkcyjnych takie same, jak żądania reakcyjnych ekonomistów. Jednakże nie jest tu naszym celem rozwinięcie kompletnej krytycznej analizy doktryn syndykalistycznych. Wystarczy dostrzec, przechodząc jednocześnie do zbadania wyniesionych doświadczeń, że elementy skrajnej prawicy ruchu proletariackiego obierały zawsze dokładnie ten sam punkt widzenia, stawiający na pierwszym planie związkowe przedstawicielstwo klasy robotniczej, wiedząc dobrze, że tłumią i łagodzą tym samym charakter ruchu, z prostych, napomkniętych powyżej powodów. Współcześnie sama burżuazja wykazuje sympatię i inklinację — która nie jest bynajmniej nielogiczna — do związkowych przejawów klasy robotniczej: jej najbardziej inteligentna sekcja z otwartymi ramionami przyjęłaby reformę własnego aparatu państwowego i przedstawicielskiego, tworzącą szerokie pole dla związków „apolitycznych”, a nawet dla ich postulowanej kontroli nad systemem produkcji. Burżuazja czuje, że dopóki działania proletariatu utrzymywane są na płaszczyźnie bezpośrednich żądań ekonomicznych stawianych zawód po zawodzie, dokonuje się dzieło konserwatywne i unika się kształtowania tej niebezpiecznej świadomości „politycznej”, która jako jedyna jest rewolucyjna, ponieważ celuje w słaby punkt wroga: posiadanie władzy.

Mimo wszystko syndykalistom dawnym i współczesnym nie umknął fakt, że większość związków była zdominowana przez elementy prawicowe, że dyktatura drobnomieszczańskich przywódców nad masami opierała się, bardziej jeszcze niż na mechanizmie wyborczym pseudopartii socjaldemokratycznych, na biurokracji, w której ramach zamknięte były związki. Syndykaliści zatem, a wraz z nimi bardzo liczne elementy animowane jedyne duchem reakcji na proceder reformistyczny, poświęcili się badaniom nowych form organizacji związkowej i ustanowili nowe związki, niezależne od tradycyjnych. Taki doraźny środek był teoretycznie błędny, ponieważ nie wykraczał poza podstawowe kryterium organizacji ekonomicznej, poza kryterium automatycznie akceptujące wszystkich będących w danej sytuacji za sprawą ich udziału w produkcji, nie wymagając od nich żadnych konkretnych przekonań politycznych czy zobowiązania do działań, które mogą wymagać również własnego poświęcenia; był błędny, ponieważ goniąc za „wytwórcą”, nie zdołał przekroczyć granic „zawodu”, podczas gdy to tylko partia klasowa, rozpatrując „proletariusza” w szerokim zakresie jego warunków i działań, zdolna jest rozbudzić rewolucyjnego ducha klasy. Środek okazał się w rzeczywistości niewystarczający do celu.

Pomimo tego takich przepisów nadal poszukuje się i dziś. Całkowicie błędna interpretacja marksistowskiego determinizmu, ograniczona koncepcja roli odgrywanej w kształtowaniu sił rewolucyjnych — pod pierwotnym wpływem czynników ekonomicznych — przez fakty świadomości i woli, prowadzi wielu do pogoni za „mechanicznym” systemem organizacji, który wcielając — powiedzieć można, że niemal automatycznie — masy według pewnych stosunków dotyczących pozycji w produkcji składających się na te masy jednostek, tworzy złudzenie, jakoby te masy były zdecydowanie gotowe ruszyć w kierunku rewolucji, i to z maksymalną rewolucyjną wydajnością. Powraca iluzoryczne rozwiązanie wiążące codzienne zaspokajanie bodźców ekonomicznych z ostatecznym rezultatem, jakim jest wywrócenie systemu społecznego, rozstrzygając przy pomocy formuły organizacyjnej odwieczny problem antytezy między ograniczonymi i stopniowymi zdobyczami a maksymalną realizacją programu rewolucyjnego. Ale — jak słusznie mówi rezolucja większości Komunistycznej Partii Niemiec z czasu, gdy te kwestie były w Niemczech najbardziej żywe (doprowadzając potem do secesji Komunistycznej Partii Robotniczej) — rewolucja nie jest kwestią formy organizacji.

Rewolucja wymaga organizacji aktywnych i pozytywnych sił, zespolonych doktryną i ostatecznym celem. Znaczne warstwy i niezliczone jednostki materialnie przynależące do klasy, w których interesie rewolucja zwycięży, pozostają poza tym zespoleniem. Ale klasa żyje, walczy, kroczy naprzód, zwycięża dzięki pracy tych sił, które zrodziła ze swego łona w bólach historii. Klasa zaczyna się w bezpośredniej jednolitości warunków ekonomicznych, które jawią się nam jako główna siła napędowa tendencji do przezwyciężenia i rozbicia obecnego systemu produkcji. Jednak by objąć tę olbrzymią rolę, klasa musi posiadać własną myśl, własną metodę krytyczną, własną wolę celującą w to, co wskazały badania i krytyka, własną organizację walki nadającą jej kierunek i z jak najwyższą wydajnością gospodarującą jej wysiłki i poświęcenia. I tym wszystkim jest partia.

Przetłumaczono z Partito e classe, „Rassegna Comunista”, 15 kwietnia 1921, wersja cyfrowa zamieszczona na internationalcommunistparty.org, w oparciu na istniejącym tłumaczeniu zamieszczonym na leftcom.org.

Zobacz następny tekst w serii Partia a klasa: Partia a czyn klasowy.
  1. Rezolucja o roli partii komunistycznej w rewolucji proletariackiej, w: 2-gi Kongres III-ej Międzynarodówki Komunistycznej (19 lipca – 7 sierpnia 1920). Według źródeł oficjalnych Sowietów, Warszawa 1920, s. 23–27, https://polona.pl/item/2-gi-kongres-3-ej-miedzynarodowki-komunistycznej-19-lipca-7-sierpnia-1920-r-wedlug,OTI4ODk3ODY/28.↩︎

  2. Mowa o Położeniu klasy robotniczej w Angliiprzyp. tłum.↩︎