Odpowiednia wartość dla programu oszczędnościowego:

„Sprawiedliwość” to inne słowo na żubożenie

„Landplage”, 1999

Zarzut niesprawiedliwości jest najbardziej skrajnym sprzeciwem, jaki napotkała rządowa reforma społeczna i program oszczędnościowy. Ze sprzeciwem wobec wyrzeczeń narzuconych przez Schrödera i spółkę ma to bardzo niewiele wspólnego. Obiekcje typu „antyspołeczny”, „niesprawiedliwy”, „nierówny”, „wzmagający nierównowagę społeczną” czy „zawsze kosztem maluczkich” tworzą odpowiedni demokratyczny akompaniament dla polityki, która zasadniczo zniża warunki życia kolejnych warstw do nowego poziomu.

Wartość o negatywnej logice

Kto domaga się sprawiedliwości, ten już dawno przełknął narzucone wyrzeczenia. Bo taki sprzeciw żąda jedynie równego podziału wyrzeczeń, których konieczność dawno już uznał. A żądanie to przebiega według bardzo osobliwego schematu: najpierw jeden polityk rzuca pomysł, że emeryci i renciści daliby sobie przez parę lat doskonale radę bez podwyżek świadczeń, a zaraz już wyskakuje następny, wnioskując (już w imieniu emerytów i rencistów!), że byłoby to sprawiedliwe tylko, jeśli także pracownikom najemnym zamrożono by na trochę płace. Jeśli ubezpieczenie zdrowotne nie pokrywa już oprawek okularowych, to pokrywanie wymiany aparatu słuchowego natychmiastowo piętnowane jest jako rażąca niesprawiedliwość. A jeśli trzeba już oszczędzać na chorych, to rozumie się samo przez się, że zdrowi też muszą oddać parę marek. Takim sposobem rozgrywa się i podżega przeciw sobie różnych członków jednej klasy: z rencisty wnioskuje się o pracowniku, ze zdrowego o chorym, z mężczyzny o kobiecie, ze studenta o gospodyni domowej, z młodego o starym i na odwrót. Przesłanie jest zawsze takie samo: jednego należy ograbić, ponieważ drugi już został ograbiony — tak po prostu nakazuje sprawiedliwość.

Ta nielogika cieszy się najwyższą popularnością również wśród samych obiektów działań oszczędnościowych. Poszkodowani, bądź ich przedstawiciele, nawet nie myślą, by zbuntować się przeciwko narzucanym im ofiarom. Wszelkie prowokowane przez państwo troski i trudności są niezmiennie przekładane na wyższe sfery prawa i sprawiedliwości, gdzie zagwarantowane jest, że nie będą miały już nic wspólnego z ich własnymi interesami. Jeśli ofiara określana jest z pozycji polityki, to znaczy z pozycji narodu, narodowej gospodarki czy czegokolwiek innego, co „dotknięci” postrzegaliby za interes nadrzędny, to jedynym liczącym się punktem widzenia jest, czy ktoś aby nie otrzymał zbyt wiele z tytułu dokładnie określonych już szkód. Ale jak można to określić, jeżeli nie poprzez fakt, że na innych członków narodu również nałożone zostały współmierne wyrzeczenia? Szkoda, jaką wyrządzono drugiemu, dowodzi sprawiedliwości szkody własnej.

Miara świadoma klasowo

Ale to jeszcze zupełnie nie wszystko. Gdy w imię sprawiedliwości żąda się przyjęcia obciążeń przez ludzi dysponujących dużo bardziej owocnymi źródłami dochodu niż płace, to wychodzi na jaw, że nie oznacza ona po prostu abstrakcyjnej idei symetrycznego podziału obciążeń. Pomysł, że bogaci powinni być obciążeni w dużym, a biedni w niewielkim stopniu, ponieważ jedni tarzają się w pieniądzach, a inni są i tak zawsze spłukani, jest oderwany od rzeczywistości. Ignoruje on fakt, że sprawiedliwość jest ściśle związana ze współrzędnymi świata, w którym ma panować: a to jest oczywiście świat kapitalizmu. Podział obciążeń musi uczynić zadość nie społecznemu położeniu jednostki, ale jej znaczeniu dla obowiązującego celu społeczeństwa; a tym celem jest wzrost gospodarczy. Nie chodzi o to, ile ktoś ma w kieszeni pieniędzy, tylko o to, do czego są one przeznaczone: czy służą po prostu własnemu utrzymaniu jako środek konsumpcji, czy też wnoszą swój wkład do narodowych bilansów jako zainwestowany i pomnażający się kapitał. Sprawiedliwość przestrzega obiektywnej logiki gospodarki rynkowej, wraz jej podziałem ról pomiędzy pracodawcę i pracownika. Z równym zwierzchnictwem żąda od przedsiębiorców, by generowali duży wzrost, to znaczy by się za sprawą swych globalnych biznesów nieustannie bogacili, tak samo jak żąda od pracowników, by w tym samym celu tyrali dla nich taniej. Toteż nie ma mowy, by często krytykowana społeczna nierównowaga pakietu oszczędnościowego skorygowana została z użyciem zyskownie zainwestowanego kapitału — w grę wchodzi tylko majątek prywatny kapitalistów. Ale nawet i tu pole manewru jest wąskie, bo to właśnie w szczególności usługi tej ważnej klasy muszą być sprawiedliwie wynagradzane.

Użyteczna dla państwa ideologia

Nic więc dziwnego, że sprawiedliwość zajmuje miejsce na samym szczycie skali wartości polityków i że jest najbardziej mile widziana jako krytyka „modernizacji” państwa opiekuńczego. Nic też dziwnego, że nadszarpnięte poczucie sprawiedliwości oskubanych, a mimo to niezachwianie odpowiedzialnych obywateli tak wybitnie wpisuje się w partyjną konkurencję. Tam, gdzie własna szkoda została już dawno zaakceptowana, można łatwo nabić sobie kilka punktów popularności ewidentnie symbolicznymi — choć z klatką piersiową nadętą najgłębszym poczuciem sprawiedliwości — żądaniami, takimi jak obciążenie bogatych poprzez przywrócenie podatku majątkowego, nieco mniejsze obciążenie emerytów i rencistów czy inne podobne kosmetyczne korekty do traktowanego poza tym jak świętość programu oszczędnościowego.

Popełniliśmy tak wiele błędów w dziedzinie emocjonalnej [!] i symbolicznej [!] komunikacji [!] […]. Musimy pokazywać [!!]: mam poczucie społeczne, mam pasję dla społecznej sprawiedliwości. Takie sygnały [!!] musimy wysyłać (Wolfgang Thierse, Socjaldemokratyczna Partia Niemiec1).

Bezwstydność, z jaką zawiedzione poczucie sprawiedliwości łatwowiernej trzody wyborczej ma zostać przywrócone do równowagi dzięki odrobinie hipokryzji, świadczy o tym, jak starannie oddzielone są materialne interesy obywateli od tegoż punktu widzenia ich obywatelskiego myślenia i odczuwania. Nikt nie jest bardziej predestynowany, by dać się wykiwać, niż domagający się sprawiedliwości obywatel. Nawet metodyczny, przedstawiony publicznie z całą bezczelnością zamiar SPD, by w tym „temacie” dorzucić śmiało jeszcze więcej hipokryzji, jest istotnym wkładem w odzyskiwanie wizerunku partii oddanej sprawiedliwości. Obłudnie demonstrowane, a w praktyce pozbawione znaczenia „poczucie sprawiedliwości społecznej” ma dać ludziom wrażenie, że uznaje się ich za równoprawnych członków narodu. „Gerhard, musisz pokazać ludziom, że ich kochasz!” (posłanka do Bundestagu Margot von Renesse w analizie wyborczego rozczarowania SPD).

Kanclerzowi już doradza się, żeby nie dawał się cały czas fotografować z grubymi cygarami i we włoskich garniturach, a także by oprócz kumplowania się z szefami firm od czasu do czasu poroznosił też odrobinę swojskiego socjaldemokratycznego zapachu, tak aby jego społeczny wizerunek był znów taki, jak należy. Po około piątej porażce wyborczej kanclerz pokazuje, że jest w stanie się uczyć i uwidacznia niemieckiej opinii publicznej, z jaką wirtuozerią potrafi łączyć klasyczną socjaldemokratyczną hipokryzję z prawicowym narodowym kierunkiem działania. Teraz polityka podatkowa SPD ma znów zmierzać bardziej do zapewnienia, że „silni i słabi będą traktowani sprawiedliwie”; co w żadnym razie nie ma sprzyjać słabym, a raczej przyszłości narodu: „[W]ielkie majątki powinny wnieść swój wkład w zabezpieczenie przyszłości naszego społeczeństwa […]. Specjalna danina od prywatnego majątku służy modernizacji w obszarach edukacji i badań naukowych”2.

W równym stopniu jak niewielka jest cena, za jaką można stworzyć wrażenie sprawiedliwej władzy, tak ogromna jest ideologiczna moc tej wartości: zobowiązuje ona ofiary systemu do akceptowania wszystkich rządowych nakazów co do ludzkich warunków życia. Polityka ma niepodważalne uprawnienie do dowolnego ograniczania interesów, jeśli tylko tym samym sprawiedliwości staje się zadość. Ten punkt widzenia jest jawnym motywem przewodnim, gdy polityczni lub związkowi przedstawiciele, dziennikarscy strażnicy moralności, a nawet kościelni moralizatorzy, wyrażają troskę o to, czy te wszystkie impozycje czerwono-zielonej polityki reform nie szkodzą aby sprawiedliwości: ci, którzy przestrzegają przed „dzieleniem społeczeństwa” i „zagrożeniem dla społecznego pokoju”, troszczą się o integralność obywatelsko-patriotycznych przekonań osób dotkniętych reformami, a także o to, czy będą one nadal gotowe uznawać społeczeństwo klasowe za proletariacki dom.

Przetłumaczono z Gerechtigkeit ist ein anderes Wort für Verarmung, „Landplage”, październik 1999, https://web.archive.org/web/20051018145820fw_/http://www.landplage.de/1999-10/gerechtigkeit-fs.html.

  1. „Süddeutsche Zeitung”, 22.09.1999.↩︎

  2. „Süddeutsche Zeitung”, 12.10.1999.↩︎