Proletariat a klasy średnie

„Comunismo”, 1981

Słabo rozumiana kwestia „klas średnich” była od zawsze ważnym nośnikiem oportunizmu w obozie ruchu proletariackiego i komunistycznego. Już za czasów Bernsteina mówiło się, że socjalizm powinien dotyczyć nie tylko proletariatu, ale także „warstw średnich”, ponieważ te nie znikają i, przede wszystkim, nie następuje zapowiadany upadek kapitalizmu w wyniku połączonego nacisku prawa spadku średniej stopy zysku oraz narastającego zubożenia klasy najemnej. Od tamtej pory każdy rodzaj oportunizmu odgrzewał jedynie tę pozycję z tysiącem różnych sosów.

Ze wszystkich kierunków dochodzą, zwłaszcza dziś, steki bzdur o domniemanym nowym „proletariacie społecznym”, który miałby być przeciwstawiony dawnemu „robotnikowi masowemu” czy przemysłowemu. Takie nowe bzdury wywodzą się, co jest nieuniknione, z „myśli” zwyczajowych aktualizatorów, mniej lub bardziej nowatorskich, którzy wierzą, że odkryli coś wartego dodania do solidności i zwartości klasycznej i „paleolitycznej” konstrukcji marksistowskiej. Wszystkie cegły zostały wmurowane już na samym początku, zarówno z punktu widzenia ekonomiczno-społecznego, jak i filozoficzno-naukowego.

Jeśli zatrzymujemy się nad tymi bieżącymi sporami, to wcale nie dlatego, że przywiązujemy wagę do dyżurnych myślicieli, ale dlatego, że pozwala nam to kontynuować nić naszej, i tylko naszej, nieskażonej tradycji.

Zniknięcie czy upadek klas średnich?

Tezy o „fizycznym” zniknięciu klas średnich nie można znaleźć w żadnym marksistowskim tekście, od Marksa w przód; nawet w Manifeście (najczęściej błędnie cytowanym w tej sprawie), który mówi, że w obliczu burżuazji tylko proletariat, w nowoczesnym społeczeństwie kapitalistycznym, jest klasą rewolucyjną i że warstwy średnie (wymienione konkretnie: drobny przemysłowiec, drobny kupiec, rzemieślnik, chłop) są nie tylko konserwatywne, ale wręcz reakcyjne i skazane na to, by „upadać i ginąć wraz z rozwojem wielkiego przemysłu”. Podkreślony jest bardziej kres wszelkiej ich autonomicznej funkcji w produkcji społecznej — z czego właśnie bierze się ich reakcyjne nastawienie — niż ich fizyczne zniknięcie; nieuchronne „ginięcie” odnosi się, tak czy inaczej, do wymienionych sekcji klas średnich, a nie do innych warstw społecznych, dziś ogromnie napuchniętych, znajdujących się pomiędzy robotnikami a burżuazją. W żadnym marksistowskim tekście nie przeczytamy niczego innego, a nasza szkoła już dawno określiła na ten temat zwięzłą tezę:

Marksistowska teza o zniknięciu klas średnich nie jest rozumiana w sensie takim, że w najbliższym czasie we wszystkich rozwiniętych krajach mają pozostać jedynie kapitaliści, obszarnicy i pracownicy najemni, lecz, przeciwnie, że spośród trzech modelowych klas tylko proletariat może i musi walczyć o nadejście nowego typu społecznego, nowego sposobu produkcji.1

Skądinąd już Marks stwierdził, w polemice z Ricardo, że:

Jedno zapomina on uwypuklić, mianowicie nieustanny wzrost liczebności klas średnich, które znajdują się pośrodku, między workmen [robotnikami] z jednej strony a kapitalistami i właścicielami ziemskimi z drugiej, i które w coraz większym stopniu bezpośrednio żywią się kosztem dochodu, stanowią nieznośny ciężar dla ludu roboczego, tej podstawy społeczeństwa […].2

Kwestia ta ma w każdym razie istotne znaczenie nie tyle dla odpowiedzi na frazesy współczesnych „aktualizatorów”, co przede wszystkim dla coraz dokładniejszego rozgraniczania i precyzowania pola działania partii.

Rola klas średnich na różnych obszarach geopolitycznych

Już w Manifeście, jak wspomnieliśmy, przedstawiona została teza, że w społeczeństwach z kapitalistycznego punktu widzenia w pełni rozwiniętych jedynie proletariat jest klasą rewolucyjną. Jak wiadomo, teza ta została wypaczona nie tylko przez klasyczny oportunizm II Międzynarodówki, ale jeszcze bardziej przez oportunizm stalinowski, panoszący się od czasów degeneracji III Międzynarodówki, tym bardziej cuchnący, im bardziej próbował oszukiwać nawet z tekstami Lenina.

Tylko na obszarach rewolucji podwójnej można jeszcze podnosić kwestię sojuszu proletariatu z innymi klasami rewolucyjnymi. Nie jest w istocie wykluczone, że na takich obszarach może nadal zaistnieć rewolucyjny, antyimperialistyczny ruch nacjonalistyczny, w którym ruch proletariacki i komunistyczny znalazłby naturalnego sojusznika. Na obszarach, gdzie państwo jest wciąż jeszcze typu przedkapitalistycznego, klasy średnie, a zwłaszcza chłopstwo, mogą rzeczywiście jeszcze odegrać rolę rewolucyjną, o ile zakwestionują przynajmniej jedną formę własności. Stąd ich rewolucyjna rola w odniesieniu do struktury politycznej państwa — gwaranta, jak wiemy, każdej istniejącej formy własności.

Na obszarach rewolucji bezpośredniej jest odwrotnie i kwestia sojuszu proletariatu z innymi klasami kompletnie nie istnieje. Niemniej również tutaj stosunek pomiędzy państwem proletariackim a klasami średnimi nie będzie się przejawiał w sposób niezróżnicowany. Ponieważ ewolucja w pełni kapitalistycznych form produkcji w sektorze rolnym przebiega wolniej niż w sektorze przemysłowym, to nawet na obszarach rewolucji bezpośredniej stosunek państwa proletariackiego do wszystkich klas średnich nie będzie jednakowy, lecz szczególna uwaga poświęcona będzie stosunkom z drobnymi chłopami. W istocie należy brać w rachubę stopień socjalizacji działalności rolniczej, w której przejście od warunków technicznych typu jeszcze indywidualnego do warunków typu w pełni zsocjalizowanego możliwe jest jedynie po fazie pośredniej, w której wciąż przeważać będzie indywidualny przydział ziemi, choćby tylko w formie użytkowania, i wspierane będzie tworzenie przedsiębiorstw typu spółdzielczego.

Jest to jednakże bardziej kwestia techniczna niż polityczna. Wniosek nie jest taki, że drobni, biedni chłopi będą mogli odegrać samodzielną rolę rewolucyjną na obszarach w pełni kapitalistycznych, gdzie jedyną formą własności jest forma kapitalistyczna i gdzie państwo jest dlatego jej wyłącznym gwarantem. Na tych obszarach jedyną klasą rewolucyjną jest proletariat, który zatem będzie musiał sam i bez sojuszników złamać państwo kapitalistyczne i ustanowić własną żelazną dyktaturę.

Drobny rzemieślnik czy drobny handlarz zostaną szybciej niż drobny rolnik zlikwidowani jako tacy po rewolucji proletariackiej, gdyż nie będzie już żadnego uzasadnienia natury ekonomiczno-społecznej do ich przetrwania, porównywalnego do uzasadnień tyczących się drobnej produkcji rolnej. Już dziś, na tyle, o ile rzemieślnik czy drobny handlarz trzymają się przy życiu w miastach, dzieje się tak bądź dzięki korzystaniu przez nich z okoliczności autentycznego pasożytnictwa, bądź też poprzez pełnienie przez nich wyłącznie funkcji wsparcia dla wielkiego przemysłu, nie odgrywając przy tym w gospodarce żadnej roli samodzielnej. Wraz z podporządkowaniem sobie wielkiego przemysłu, władza proletariacka poddałaby swojej kontroli również i tę marginalną działalność.

Rozgraniczenie klasy proletariackiej

Zajmując się tą kwestią, nie ulegamy kryteriom klasyfikacji społecznej, czy też, co gorsza, socjologicznej. Nie przez przypadek używamy terminu „rozgraniczenie” (a nie „klasyfikacja”): kategorie marksistowskie odnoszą się do linii trendu i sił, a nie do danych statystycznych. Niemniej powrócić należy również do założeń natury ekonomicznej i społecznej, które leżą u podstaw działania klas. Jest to w istocie kwestia szczególnej wagi, zarówno przed, jak i po rewolucji. Przede wszystkim dlatego, że partia, na obszarach rewolucji bezpośredniej, podejmuje się zadania obrony warunków życia tylko proletariatu, a nie innych klas, z wyjątkiem — w opisanych wyżej granicach — chłopów. Podejmuje się go nie ze względów „moralistycznych”, ale ze względów o charakterze czysto ekonomicznym i politycznym, jako że tylko proletariat jest zdolny przekształcić walkę w obronie własnych warunków życia, kiedy osiąga ona pewien stopień intensywności, w rewolucyjną walkę polityczną o zniszczenie państwa burżuazyjnego. Z tego wynika, że klasy inne niż proletariat, jako nierewolucyjne, nie będą mogły nigdy uczestniczyć w faktycznie rewolucyjnej walce z państwem kapitalistycznym. Nie zasługują one zatem w żadnym wypadku na najmniejsze zainteresowanie ze strony partii.

Kwestia rozgraniczenia klasy proletariackiej ma szczególne znaczenie również dla okresu następującego bezpośrednio po zwycięstwie rewolucji proletariackiej, ponieważ państwo, które z niego wyniknie, będzie państwem wyłącznie jednej klasy, a zatem wykluczone z niego będą wszystkie pozostałe. Jeden z naszych tekstów już dawno temu oświadczył, w doskonałej zgodności z Leninem:

Teoria proletariacka głosi otwarcie, że jej przyszłe państwo będzie państwem klasowym, to znaczy instrumentem sterowanym, dopóki istnieją klasy, przez tylko jedną z nich. Pozostałe będą, nie mniej co do zasady niż faktycznie, umieszczone poza państwem i „poza prawem”. Doszedłszy do władzy, klasa robotnicza „nie będzie jej dzielić z nikim” (Lenin).3

Najwyższe znaczenie zyskuje w ten sposób, z unikalnego punktu widzenia partii, jeden z najbardziej dyskutowanych tematów wewnątrz ruchów, które w tej śmierdzącej teraźniejszości przyznają sobie nawet tytuł rewolucyjnych i które być może głoszą nawet bezzwłoczną walkę zbrojną, marząc o niemożliwej natychmiastowej rewolucji, która, jak twierdzą, miałaby cechy rewolucji proletariackiej. Mowa o temacie rozważań dotyczących szerokiej warstwy tak zwanych pracowników nieprodukcyjnych czy usług. Wielkim pytaniem, które się pojawia, jest, czy tacy pracownicy powinni być uznawani za część „klas średnich”, albo wręcz czy powinni być uznawani za „nową” klasę rewolucyjną, w kontraście nawet do tak zwanego „proletariatu przemysłowego”, jako klasa dostarczająca pracy o rodzaju nieprodukującym wartości dodatkowej, a jedynie wartość użytkową, w związku z czym miałaby nieść za sobą bezpośrednio konieczność komunizmu. Zasadniczo dokonał się podział na tych, którzy bredzą, i na tych, którzy, mimo że skłonni do bredzenia, nie pojęli ani słowa z brzemiennych marksistowskich koncepcji związanych z odwieczną kwestią podziału pracowników na produkcyjnych i nieprodukcyjnych i zdolni są co najwyżej wracać do… Smitha!

Praca produkcyjna i nieprodukcyjna

Marks obficie wyjaśnia, że takiego rozróżnienia można dokonać, przy panujących stosunkach społecznych, jedynie z punktu widzenia kapitału: rozróżnienie pomiędzy pracą produkcyjną co do wartości dodatkowej a pracą, która wartości dodatkowej nie wytwarza, bo jest najmowana za dochód, a nie za kapitał zmienny, tyczy się tylko kapitału. Mylą się ogromnie ci, którzy uznają za należące do proletariatu jedynie osoby zaangażowane w pracę produkcyjną, gdyż to zależy nie od treści pracy, lecz wyłącznie od potrzeb samopomnażania kapitału. Mylą się — i to jeszcze bardziej — ci, którzy w warunkach pracy pracowników nieprodukcyjnych dostrzegają możliwość wyrażenia się ruchu wysuwającego bezpośrednio, poprzez swe „odrzucenie pracy”, potrzebę stosunków społecznych wręcz całkowicie komunistycznych. Zapominają, że takie „odrzucenie pracy” wyraża nieludzkość stosunku kapitalistycznego, w którego ramach przebiega dziś każda praca, i omijają w reformatorski i anarchistyczny sposób konieczność zniszczenia państwa burżuazyjnego przed transformacją sposobu produkcji. Jeśli ci pierwsi, kryjąc się za mitem pracownika produkcyjnego, mylnie utożsamianego z „robotnikiem fabrycznym”, odgrzewają fałszywą teorię właściwą nurtowi rad robotniczych oraz robotnicyzmowi, to drudzy, teorią „proletariatu społecznego” i jego „odrzucenia pracy”, teoretyzują dokładnie aspiracje klas średnich, a przede wszystkim ich chęć zagwarantowania wieczności własnych przywilejów.

Jedynym sensem, w jakim można zakwalifikować pracę jako pracę produkcyjną, a zatem inną od pracy nieprodukcyjnej (w epoce kapitalistycznej), jest rozróżnienie pomiędzy pracą wytwarzającą bądź nie wartość dodatkową. Ponieważ produkcja kapitalistyczna jest produkcją wyłącznie dla wzrostu kapitału, to właśnie kapitał jest jedyną miarą, jakiej można użyć do kwalifikowania różnych rodzajów pracy. Tak długo, jak działalność wytwórcza podlega barbarzyńskim prawom kapitału, niemożliwe jest zastosowanie innych, społecznie wymiernych i rozpoznawalnych miar. Stąd bierze się oczywisty wniosek, że takie rozróżnienie ma zasadnicze znaczenie dla kapitału, ale nie ma żadnego znaczenia z punktu widzenia jego antagonisty, proletariatu, przynajmniej dopóki pozostaje on niewolnikiem kapitału. Proletariat posiada jedynie ogólną siłę roboczą. Czy siła ta jest najęta do działań produkcyjnych generujących wartość dodatkową, czy też do innych, zdolnych jedynie ją konsumować, upłynniać, nie może interesować proletariatu, dopóki nie ma on żadnej władzy nad masą społecznej wartości dodatkowej, czyli do czasu zwycięskiej rewolucji. By jeszcze lepiej rozjaśnić to, co zostało powiedziane, przytoczymy kilka rozstrzygających cytatów z Marksa:

Z punktu widzenia produkcji kapitalistycznej produkcyjna jest ta praca najemna, która przy wymianie na zmienną część kapitału (część kapitału wyłożona na płacę roboczą) nie tylko reprodukuje tę część (czyli wartość swej własnej siły roboczej), lecz wytwarza ponadto wartość dodatkową dla kapitalisty. Tylko dzięki temu towar lub pieniądz przekształca się w kapitał, wytwarzany jest jako kapitał. Produkcyjna jest tylko ta praca najemna, która produkuje kapitał. (Znaczy to, że wyłożoną na nią sumę wartości reprodukuje ona w ilości zwiększonej, czyli oddaje więcej pracy, niż otrzymuje w postaci płacy. A zatem [produkcyjna jest] tylko ta siła robocza, której wykorzystanie daje wartość większą od tej, jaką ona sama posiada). […]

Tym samym ustalono również w sposób ostateczny, co stanowi pracę nieprodukcyjną. Jest to praca, która wymienia się nie na kapitał, lecz bezpośrednio na dochód […]. Określenia te zostały więc zaczerpnięte nie z materialnych cech pracy (nie z natury jej produktu ani z właściwości pracy jako pracy konkretnej), lecz z określonej formy społecznej, ze społecznych stosunków produkcji, w których realizuje się praca. Np. aktor, nawet klown jest według tego określenia pracownikiem produkcyjnym, gdy jest na służbie u kapitalisty (u entrepreneur [przedsiębiorcy]), któremu zwraca więcej pracy, niż otrzymuje odeń w postaci płacy roboczej […].

Pracę produkcyjną i nieprodukcyjną rozpatruje się tu ciągle ze stanowiska właściciela pieniądza, kapitalisty, a nie ze stanowiska robotnika.4

Z tego, co dotychczas powiedzieliśmy, wynika, że praca produkcyjna to określenie pracy, które w sobie i dla siebie nie ma absolutnie nic wspólnego z określoną treścią pracy, jej szczególną przydatnością czy też właściwą wartością użytkową, w której się ona wyraża.

Praca o tej samej treści może być zatem produkcyjna i nieprodukcyjna. […]

Belfer uczący innych nie jest żadnym produkcyjnym robotnikiem. Ale belfer, który dostał z innymi angaż jako pracownik najemny w jakimś instytucie, by swoją pracą pomnażać pieniądze entrepreneura [przedsiębiorcy] tej knowledge-mongering institution [instytucji zajmującej się wiedzą], jest robotnikiem produkcyjnym. […]

Znaczna część rocznego produktu, który zużywany jest jako dochód, a nie jako środek produkcji na powrót do niej wchodzi, składa się z najgorszych produktów, zaspokajających najbardziej żałosne zachcianki, fancies [kaprysy] itd. (Wartość użytkowa). Ta treść jest całkowicie obojętna dla określenia pracy produkcyjnej […].5

Podział klasy najemnej na pracowników produkcyjnych i nieprodukcyjnych nie jest zresztą dla kapitału wcale przekleństwem, lecz doskonale odpowiada jego potrzebom samopomnażania. Aby zrozumieć istniejącą dla kapitału potrzebę podziału dostępnej siły roboczej na produkcyjną i nieprodukcyjną, należy przede wszystkim doprecyzować, że siła robocza zatrudniona do pracy nieprodukcyjnej nie jest wyłącznie konsumentem wartości dodatkowej, ale jej koszt wchodzi bezpośrednio do kosztów produkcji towaru wytwarzającego wszystkie wartości, czyli samej siły roboczej. Raz jeszcze, wystarczy przeczytać Marksa:

Może się zdarzyć, że ten nadmiarowy czas pracy, mimo iż zawarty w produkcie, nie jest wymienialny. Dla samego pracownika — w porównaniu z innymi pracownikami najemnymi — jest on pracą dodatkową. Dla pracodawcy jest pracą, która, o ile ma dla niego wartość użytkową, jak na przykład jego kucharz, to nie ma wartości wymiennej, a zatem całe rozróżnienie pomiędzy niezbędnym i dodatkowym czasem pracy nie istnieje. Praca może być niezbędna, nie będąc jednocześnie produkcyjną. By wytworzyć wszystkie ogólne, wspólne warunki produkcji sięga się zatem — o ile ich produkcja nie może jeszcze zostać osiągnięta przez kapitał jako taki i na jego warunkach — po część dochodu narodowego, do skarbu państwa, a pracownicy, choć zwiększają siłę wytwórczą kapitału, nie jawią się jako pracownicy produkcyjni.6

Cały świat „towarów” można podzielić na dwie wielkie grupy. Po pierwsze — siła robocza; po drugie — towary różniące się od samej siły roboczej. A więc kupno takich usług, które tworzą siłę roboczą, utrzymują ją, zmieniają jej właściwości, słowem, dają jej pewną specjalność bądź tylko ją konserwują […] — wszystko to jest kupnem takich usług, które dają w zamian […] samą siłę roboczą, której koszty produkcji lub reprodukcji zawierają w sobie te usługi. […] Jasne więc, że praca lekarza i nauczyciela nie tworzy bezpośrednio funduszu, z którego się ją opłaca, chociaż wchodzi w skład kosztów produkcji tego funduszu, który tworzy w ogóle wszelkie wartości, mianowicie w skład kosztów produkcji siły roboczej.7

Z powyższego wynika, że negatywna ocena klasowych cech pracowników nieprodukcyjnych, jako „szaleńczych” konsumentów albo rozrzutników, jest całkiem nie na miejscu. Jest to, w najlepszych przypadkach, przestarzały moralizm, diametralnie przeciwny kryteriom oceny typowym dla marksizmu. Zasadniczą kwestią jest to, że kiedy wzrasta sektor usług wytwarzanych z wykorzystaniem pracy nieprodukcyjnej, stopa wartości dodatkowej pracowników produkcyjnych ogromnie się podnosi, ponieważ znaczna część wartości ich płacy opłacana jest pracą nieprodukcyjną, czyli dochodem, zdolnym między innymi do zwiększenia globalnej konsumpcji i ułatwienia realizacji całej wartości dodatkowej wytworzonej społecznie.

To nie w tym kierunku należy szukać śmiertelnej choroby kapitalistycznego sposobu produkcji. Wystarczy jedynie przypomnieć sobie, że to prawo tendencji zniżkowej średniej stopy zysku skazuje kapitalizm nieuchronnie na ostateczny upadek, pomimo że, jak każdy doskonale wie, tym samym przyczynom, które to prawo generują, udaje się wydzielać antytoksyny zdolne opóźnić ostateczny rozkład, który będzie tym gwałtowniejszy, im bardziej to odroczenie w czasie będzie sztuczne i naciągane. Rzeczone prawo stanowi, że przeciętna stopa zysku ma tendencję do kurczenia się za sprawą przerażającego puchnięcia kapitału (a szczególnie jego części stałej), spowodowanego jego potrzebą bycia nieustannie samopomnażanym w działalności produkcyjnej, to znaczy poprzez jego przekształcanie w towary zawierające wartość dodatkową, a potem ponownie w kapitał, o tę wartość dodatkową powiększony.

Oznacza to, że tak jak skuteczną kontrtendencją była i wciąż jest tendencja do nieludzkiego podnoszenia stopy wartości dodatkowej, czyli intensywności wyzysku siły roboczej, to nie mniej skuteczną kontrtendencją była i wciąż jest tendencja do pobierania znacznych części kapitału, wykorzystywanych jako dochód, opatrznościową interwencją państwa, od podziału wartości dodatkowej wyprodukowanej społecznie. Stąd bierze się we wszystkich państwach kapitalistycznych nieodparta tendencja do rozrostu usług publicznych, bądź to pozwalającego zwiększać stopę wartości dodatkowej, bądź też — jako że najmuje się tak siłę roboczą nie bezpośrednio za kapitał zmienny, ale za dochód — odgrywającego rolę (jak to się przynajmniej działo do tej pory) środka absorbującego swą nieprodukcyjną konsumpcją towary wytworzone w sektorach produkcyjnych, które w ten sposób mogą zostać sprzedane, umożliwiając kapitałowi realizację zysku.

Oczywiście nie jest to i nie będzie odkrytym nareszcie przez kapitalizm panaceum, które pozwoli mu żyć wiecznie. Choroba zdiagnozowana w nim przez marksizm jest na dłuższą metę nieuleczalna i przezwycięży każdą możliwą kontrtendencję. Głód wartości dodatkowej kapitału jest w rzeczywistości nie do nasycenia: prawdą jest, że znaczna część kapitału wydana jako dochód nie uczestniczy w podziale społecznej wartości dodatkowej, ale prawdą jest tak samo to, że tym samym znaczna część siły roboczej potencjalnie produkcyjnej co do wartości dodatkowej jej nie wytwarza: jest właśnie nieprodukcyjna. Obecne kontrowersje dotyczące nadmiernych wydatków publicznych i konieczności ich redukcji, także celem opanowania inflacji, mają właśnie takie znaczenie: dowodzą odczuwanej w tej fazie historycznej przez światowy kapitał konieczności zwiększania masy wytworzonej wartości dodatkowej. Ale to nie dojdzie do skutku bez kryzysu: naszym życzeniem dla każdego kapitału na ziemi jest, by poddał się raz na zawsze!

Klasa pozbawionych rezerw

Pewne jest zatem, że kategorie „pracy produkcyjnej” i „pracy nieprodukcyjnej” nie mogą zostać wykorzystane do rozgraniczenia klasy proletariackiej. Tak samo pewne jest, że obie odmiany przeciwników marksizmu — moraliści, którzy widzą proletariat tylko w pracowniku produkcyjnym, oraz bredzący, którzy widzą w pracowniku nieprodukcyjnym bezpośrednie (!) ucieleśnienie pracy o treści już antykapitalistycznej, a więc „jakby komunistycznej” — wyrażają głębokie niezrozumienie cech wyróżniających już same wstępne założenia ekonomiczne rozgraniczające klasę proletariacką.

Do tej klasy nie należy ten, kto, wykonując pracę produkcyjną bądź nie, ma możliwość życia nie tylko z płacy. Taka osoba nie jest już proletariuszem niemającym do stracenia nic prócz swych kajdan, jak go opisał Marks, ale ma z tego sposobu produkcji coś do obrony. W czasach, które nie dopuszczały subtelnych „rozróżnień”, ale wymagały przede wszystkim, by ustawić się albo po jednej, albo po drugiej stronie, napisaliśmy, co następuje:

Zwłaszcza w chwilach wstrząsów społecznych człowiek podnosi swoim działaniem politycznym swoje interesy nie jako członka konkretnej kategorii wytwórców, ale klasy społecznej.

Klasę należy postrzegać nie jako zwyczajny agregat kategorii produkcyjnych, ale jako jednolite zrzeszenie ludzi, których warunki życia ekonomicznego przejawiają zasadnicze podobieństwo.

Proletariusz nie jest producentem wykonującym jeden z określonych zawodów, ale jednostką cechującą się nieposiadaniem żadnych narzędzi wytwórczych i zmuszoną sprzedawać własną pracę, aby żyć. Możemy również mieć robotnika regularnie zorganizowanego w swojej kategorii, który jest jednocześnie drobnym właścicielem ziemskim albo kapitalistycznym; i nie byłby on już wówczas członkiem klasy proletariackiej. Takie przypadki są częstsze, niż się sądzi.8

Jeśli były częste wtedy, to co dopiero dziś! Wielu to wie, ale boi się z tego wyciągnąć należyte wnioski. Stwierdzić, że wielu jest pracowników najemnych o cechach drobnych właścicieli ziemskich czy kapitalistycznych, przynajmniej w krajach dojrzałego kapitalizmu, znaczy wyjaśnić realia szerzenia się oportunizmu, który właśnie w tym ma swój społeczny i ekonomiczny fundament. Przywróciwszy te kwestie na ich materialne podstawy, możemy zatem stwierdzić, iż kryterium rozgraniczenia klasy proletariackiej jest następujące: należą do niej wszyscy ci, którzy, wykonując pracę najemną dowolnej natury (produkcyjną bądź nie), żyją wyłącznie z dochodu z pracy i nie mają żadnej możliwości czynienia oszczędności, z których mogliby czerpać dochód dodatkowy. Nie odkrywamy niczego nowego, ale zwyczajnie potwierdzamy to, co jest już zawarte w Manifeście:

Wszelkie społeczeństwo dotychczasowe opierało się, jak widzieliśmy, na przeciwieństwie klas uciskających i klas uciskanych. Ale po to, by można było uciskać pewną klasę, trzeba zapewnić jej warunki, w których mogłaby ona wlec przynajmniej niewolniczy żywot. Chłop-poddany wydźwignął się w warunkach poddaństwa na członka gminy, podobnie jak drobnomieszczanin pod jarzmem feudalistycznego absolutyzmu na burżua. Natomiast nowoczesny robotnik, zamiast podnosić się wraz z postępem przemysłu, coraz bardziej stacza się poniżej warunków istnienia swej własnej klasy. Robotnik staje się nędzarzem i pauperyzm rozwija się jeszcze szybciej niż ludność i bogactwo. Ujawnia się tu wyraźnie, że burżuazja jest niezdolna do pozostawania nadal panującą klasą społeczeństwa i do narzucania społeczeństwu warunków istnienia swej klasy jako normy regulującej. Jest niezdolna do panowania, gdyż jest niezdolna do zapewnienia swemu niewolnikowi egzystencji bodaj w ramach jego niewolnictwa, gdyż jest zmuszona spychać go do stanu, w którym musi go żywić, zamiast być przezeń żywiona. Społeczeństwo nie może już istnieć pod jej panowaniem, to znaczy — jej istnienie nie daje się nadal pogodzić ze społeczeństwem.9

Oto warunki, które muszą się koniecznie odtworzyć w skali społecznej, aby klasa proletariacka mogła pokazać pod przewodnictwem partii całą swą rewolucyjną potęgę.

Arystokracja robotnicza i oportunizm

Zjawisko istnienia pracowników najemnych z rezerwami w formie rent i procentów, którzy stają się przez to stronami zainteresowanymi pomyślnym funkcjonowaniem krajowej gospodarki kapitalistycznej zamiast — tak jak powinni — jej grabarzami, to zjawisko arystokracji robotniczej, a więc oportunizmu, odznaczające się szczególnie mocno w epoce imperializmu. Jest to nie zjawisko moralne, ale zasadniczo materialne, czerpiące rację bytu z sojuszu de facto pomiędzy imperialistycznymi burżuazjami Zachodu a licznymi warstwami robotników, sojuszu stanowiącego prawdziwą podstawę, na której opiera się niekwestionowana dominacja garstki państw imperialistycznych nad całym światem, a tym samym, koniec końców, trwanie kapitalistycznego sposobu produkcji, w jego fazie imperialistycznej. Zjawisko to istniało od samego początku ruchu robotniczego i zostało scementowane dwiema wojnami światowymi, przeprowadzonymi pod sztandarem zachowania imperialnych przywilejów.

Również w tym zakresie zbiór zestawionych przez nas cytatów pokazuje, iż to zjawisko, dalekie od bycia jednym ze zwyczajowych „genialnych wynalazków” Lenina, było jasno rozumiane od samych narodzin marksizmu i że, jeżeli już, to historia wysuwała je coraz bardziej na pierwszy plan. Jego cechy szczególne stale się zatem uwydatniały, jednak tylko ci, którzy potrafili postawić się dokładnie na linii tendencji rewolucyjnego marksizmu — Lenin i Lewica — byli je w stanie wykryć oraz prawidłowo sformułować.

W liście do Marksa z 7 października roku 1858 Engels pisze odnośnie do polityki sojuszu z radykalnymi demokratami, którą Jones proponował dla partii czartystów:

Historia z Jonesem jest szczególnie obrzydliwa. Urządził on tu wiec i przemawiał zupełnie w duchu nowego sojuszu. Sądząc po tej historii, rzeczywiście należałoby prawie że uwierzyć, iż angielski ruch proletariacki w starej tradycyjnej formie czartystowskiej musi zupełnie zginąć, zanim będzie się mógł rozwinąć w nowej, zdolnej do życia postaci. A przecież nie można przewidzieć, jak będzie wyglądała ta nowa postać. Wydaje mi się zresztą, że new move [nowy krok] Jonesa, w połączeniu z jego wcześniejszymi, mniej lub bardziej skutecznymi próbami takiego sojuszu, związany jest w istocie z tym, że proletariat angielski faktycznie przybiera coraz bardziej burżuazyjny charakter; widocznie więc ten najbardziej burżuazyjny ze wszystkich narodów chce doprowadzić w końcu do tego, żeby obok burżua mieć również burżuazyjną arystokrację i burżuazyjny proletariat. U narodu, który eksploatuje cały świat, jest to wprawdzie do pewnego stopnia zrozumiałe.10

Kolejny fragment autorstwa Engelsa pochodzi z Położenia klasy robotniczej w Anglii i cytowany jest przez Lenina w jego pracach przygotowawczych do tekstu Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu, który, jak wiadomo, z pogardą piętnuje rolę podparcia dla imperializmu odgrywaną przez arystokracje robotnicze oraz w ich imieniu przez partie oportunistyczne. Stwierdzenia Engelsa są ważne, ponieważ już wtedy, choć zjawisko to ograniczało się do Anglii, zidentyfikował on zasadniczą cechę oportunizmu w udziale szerokich mas proletariuszy w korzystaniu z przywilejów. Oto Engels:

Prawda jest taka: dopóki istniał monopol przemysłowy Anglii, angielska klasa robotnicza miała pewien udział w korzyściach, jakie dawał ten monopol. Podział tych korzyści między klasę robotniczą był bardzo nierówny: uprzywilejowana mniejszość zgarniała najwięcej, ale nawet szerokim masom dostawała się jakaś cząstka, przynajmniej od czasu do czasu. Z tego właśnie powodu po wymarciu owenizmu nie było w Anglii socjalizmu. Gdy monopol ustanie, angielska klasa robotnicza straci tę uprzywilejowaną pozycję. Pewnego dnia cała ona — nie wyłączając uprzywilejowanej i przodującej mniejszości — znajdzie się na tym samym poziomie, co robotnicy za granicą. Oto przyczyna, dlaczego w Anglii znowu będzie istniał socjalizm.11

Następny cytat, z Lenina, zaczerpnięty jest z tekstu Imperializm a rozłam w socjalizmie, napisanego w październiku roku 1916, i jest szczególnie istotny, gdyż uwypukla konieczność przede wszystkim organizacyjnej separacji nowych, rewolucyjnych partii proletariackich od starych, wtedy już nieodwracalnie oportunistycznych, co nie było dziełem przypadku, ale „ekonomicznie uzasadnione”. Odrodzenie organizacji klasowych również na terenie ekonomicznym jest prawdziwie rozstrzygające dla wznowienia ruchu rewolucyjnego. Oto kluczowe stwierdzenia Lenina:

Burżuazja „wielkiego” imperialistycznego mocarstwa może ekonomicznie przekupić górne warstwy „swoich” robotników, rzucając na to jedną–dwie setki milionów franków rocznie, bowiem jej nadzwyczajny zysk wynosi prawdopodobnie około miliarda. I kwestia, jak zostaje podzielony ten ochłap pomiędzy robotników-ministrów, robotników-posłów […], robotników-uczestników wojskowo-przemysłowych komitetów, robotników-biurokratów, robotników zorganizowanych w wąsko cechowych związkach, urzędników itd., itd., jest już kwestią drugorzędną. […]

Ostatnie 30 lat wieku XIX były przejściem do nowej imperialistycznej epoki. […] Monopol współczesnego finansowego kapitału jest przedmiotem wściekłej walki: rozpoczął się okres wojen imperialistycznych. Wówczas klasę robotniczą jednego kraju można było przekupić, zdeprawować na całe dziesięciolecia! Dziś jest to nieprawdopodobne, poniekąd nawet niemożliwe […]. Wtedy „burżuazyjna partia robotnicza”, według niezwykle głębokiego określenia Engelsa, mogła utworzyć się tylko w jednym kraju, gdyż tylko ten jeden kraj posiadał monopol, lecz za to na czas dłuższy. Obecnie istnienie „burżuazyjnej partii robotniczej” jest nieuniknione i typowe dla wszystkich imperialistycznych krajów […].

Z jednej strony, mamy tendencję burżuazji i oportunistów do przekształcenia garstki najbogatszych, uprzywilejowanych narodów w „wiecznych” pasożytów […]. Z drugiej strony, mamy tendencję mas, uciskanych więcej niż poprzednio […]. Historia ruchu robotniczego będzie się teraz nieuchronnie rozwijać w walce między tymi dwiema tendencjami. Albowiem pierwsza tendencja nie jest przypadkowa a ekonomicznie „uzasadniona”.12

Spośród niezliczonych cytatów z tekstów partyjnych drugiego powojnia potwierdzających te same stanowiska wyjątkowo znamienny jest następujący, wzięty z tekstu Partia rewolucyjna a akcja ekonomiczna, ponieważ potwierdza on również pełne obowiązywanie prawa rosnącej nędzy proletariatu. Tak mówi tekst z roku 1951:

Tam, gdzie kwitnie produkcja przemysłowa, cała gama reformatorskich środków pomocowych i zasiłków pracowniczych tworzy dla zatrudnionych robotników nowy rodzaj rezerwy ekonomicznej, stanowiącej drobną gwarancję majątkową, którą mogą stracić, analogiczną w pewnym sensie do gwarancji rzemieślnika i drobnego chłopa. Pracownik ma więc co ryzykować i to sprawia, że jest chwiejny, a nawet oportunistyczny w chwilach walki związkowej, albo, co gorsza, strajku i buntu. Opisywane zjawisko zostało zaobserwowane już przez Marksa, Engelsa oraz Lenina w kontekście tak zwanej arystokracji robotniczej.13

Prawo rosnącej nędzy względnej

Z niezaprzeczalnej realności tak zwanych „okruchów” przyznawanych robotnikom zachodnim przez imperializm, niektórzy, z grona największych fałszerzy marksizmu, wyciągnęli wniosek, jakoby robotnicy zachodni mieli z tego powodu do reszty „zburżuazyjnieć” i zostać na zawsze straceni dla rewolucji. Inne klasy, warstwy społeczne czy — jak to się dziś chętniej mówi — inne „rewolucyjne podmioty polityczne”, miałyby zastąpić zachodni proletariat w jego historycznej misji burzyciela reżimu kapitału. Naturalnym następstwem takich niedorzeczności jest negacja jednego z podstawowych praw marksizmu: prawa rosnącej nędzy względnej proletariatu. Nie potrafiąc rozumować dialektycznie, nie są w stanie dostrzec, iż zjawisko arystokracji robotniczej, dziś jeszcze bardziej pospolite (w krajach zachodnich) niż na początku ery kapitalistycznej, nie czyni temu prawu najmniejszej szkody.

Nadwyraz trudne jest w istocie „dla czcigodnego profesorstwa” rozumowanie tak proste, że wydaje się banalne. Otóż garstka państw imperialistycznych była w stanie przekupić gigantycznymi zyskami nadzwyczajnymi znaczną część proletariatu swych krajów; jednakże taka możliwość przekupstwa skazana będzie na wygaśnięcie, wraz z wygasaniem samej możliwości realizacji tych zysków nadzwyczajnych; dlatego też proletariat zachodni zacznie ponownie działać jako klasa rewolucyjna. Zobaczmy, jak prawo, o którym mowa, przedstawił Marks:

Im większe jest bogactwo społeczne, im większy jest funkcjonujący kapitał, zakres i rozmach jego wzrostu, im większa jest więc absolutna liczba proletariatu i siła produkcyjna jego pracy — tym większa jest rezerwowa armia przemysłowa. Te same przyczyny, które wywołują wzrost siły ekspansji kapitału, wywołują też wzrost liczby rozporządzalnej siły roboczej. Stosunkowa wielkość rezerwowej armii przemysłowej wzrasta więc wraz ze wzrostem sił bogactwa. Ale im większa jest ta armia rezerwowa w stosunku do czynnej armii robotniczej, tym bardziej masowy charakter ma ów stały nadmiar ludności, którego nędza pozostaje w odwrotnym stosunku do męki jego trudu. […] Jest to absolutne, ogólne prawo akumulacji kapitalistycznej. […]

Fakt, że ilość środków produkcji i wydajność pracy wzrastają szybciej niż liczba ludności produkcyjnej, wyraża się więc w warunkach kapitalistycznych jako zjawisko odwrotne, mianowicie że liczba ludności robotniczej wzrasta zawsze szybciej niż potrzeba samopomnażania wartości kapitału. […]

Wynika więc z tego, że w miarę akumulacji kapitału musi się pogarszać sytuacja robotnika, bez względu na to, czy płaca jego jest wysoka, czy niska. Wreszcie, prawo, które wciąż utrzymuje równowagę między względnym przeludnieniem, czyli rezerwową armią przemysłową, a zakresem i rozmachem akumulacji, przykuwa robotnika do kapitału mocniej, niż łańcuchy Hefajstosa przykuły Prometeusza do skały. Wymaga ono akumulacji nędzy odpowiadającej akumulacji kapitału. Akumulacja bogactw na jednym biegunie jest więc zarazem akumulacją nędzy, udręki pracy, niewoli, ciemnoty, zdziczenia i degradacji moralnej na przeciwnym biegunie, to znaczy po stronie klasy, która wytwarza swój własny produkt jako kapitał.14

Po pierwsze zatem, opisywane prawo odnosi się nie do pojedynczego pracownika ani rozmiaru jego wypłaty, ale do całej ludności robotniczej, której warunki życia stale się pogarszają w stosunku do tego, jak nabrzmiewa siła wytwórcza kapitału. Dziś, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, produkcja, a więc kapitał, się umiędzynarodowiły i z tego powodu również proletariat jako klasa nie zna de facto granic państwowych. I tak, nie jest dla nikogo tajemnicą, że miliony ludzi zmuszone są do życia w ubóstwie i w najbardziej nieludzkich warunkach, a liczba umierających z głodu rośnie z roku na rok, wystarczająco, by rozczulić zwyczajowych prawowiernych burżua i romantycznych radykałów. Poniższe proste oficjalne dane dostarczone przez Organizację Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa są bardziej niż wyczerpujące: w latach 1950–1970 populacja krajów słabo rozwiniętych wzrosła o miliard osób, podczas gdy populacja krajów bogatych jedynie o 200 milionów; szacuje się ponadto, że około roku 2000 80 proc. populacji świata będzie należeć do krajów słabo rozwiniętych. Jednakże udział tych krajów w światowym handlu — przeciwnie — zmniejszył się w rozpatrywanym okresie z 32 do 17 proc. Znaczy to po prostu, że stosunek warunków życia światowego proletariatu do warunków życia klas bogatych pogorszył się w 20-leciu trwającym od roku 1950 do 1970 co najmniej 10-krotnie!

Ponadto nie można zapominać, że innym zasadniczym aspektem prawa rosnącej nędzy jest względność nędzy proletariatu w stosunku do siły kapitału. Przypomnimy o tym, korzystając z jednego z niezliczonych fragmentów z Marksa:

Chociaż więc dostępne robotnikowi uciechy wzrosły [hipoteza wzrostu ceny siły roboczej], to jednak zadowolenie społeczne, jakie one dają, spadło w porównaniu ze wzmożonymi uciechami kapitalisty, niedostępnymi dla robotnika […]. Społeczeństwo rodzi nasze potrzeby i uciechy: mierzymy je zatem miarą społeczną, nie zaś przedmiotami służącymi do ich zaspokojenia. Ponieważ noszą charakter społeczny, więc są one względne. […]

Względna płaca robocza może spaść, mimo że realna płaca robocza rośnie jednocześnie z nominalną płacą roboczą, z pieniężną wartością pracy […].15

W tekście Marksizm a nędza, naszej Nici czasu16 z roku 1949, streściliśmy rzeczone prawo następująco: “Nędza w ekonomicznym słowniku marksistowskim nie oznacza »niskiego wynagrodzenia czasu pracy«. […] Nędza oznacza zamiast tego »całkowity brak rezerw ekonomicznych, które można by przeznaczyć na konsumpcję w nagłych wypadkach«”17.

Przywileje ekonomiczne przyznane przez imperializm zachodniej klasie robotniczej (przywileje, ma się rozumieć, które są takimi w porównaniu ze zubożałymi masami z państw słabo rozwiniętych), choć są o tyle istotne, że przekształcają tę klasę robotniczą wręcz w sojusznika jej imperialistycznych burżuazji przeciw ludom innych krajów, to mają też charakter tak ulotny, że wystarczy, iż ustaną na parę tygodni bądź miesięcy, by pozbawić przeważającą większość robotników wszelkich rezerw. Biorąc ten fakt pod uwagę, dochodzimy do koniecznego wniosku, że nieuniknione jest ponowne przyjęcie przez tych samych, dziś superoportunistycznych robotników programu rewolucyjnego. Musi jednak być jasne, że w każdych okolicznościach, by do tej metamorfozy doszło, wcześniej wszystkie rezerwy muszą się wyczerpać. Muszą się odtworzyć warunki istnienia proletariatu również w krajach zachodnich, jak to było przewidziane już w Manifeście.

Ta kwestia ma niezwykle ważne konsekwencje natury politycznej i organizacyjnej. Należy w istocie pamiętać, że proces, za którego sprawą nastąpi powrót na scenę historyczną nowych klasowych organizacji związkowych, z jednej strony zakłada załamanie się gigantycznych imperialistycznych zysków nadzwyczajnych, a z drugiej może się ziścić jedynie poprzez bezwzględną walkę przeciw istniejącym partiom eksproletariackim, będącym silnym czynnikiem stabilizacji społecznej oraz ucieleśniającym ten faktyczny sojusz pomiędzy imperializmem a klasą robotniczą, o którym była mowa wyżej.

Jeżeli liczba czystych proletariuszy opisanych w Manifeście wzrośnie, to nie jest powiedziane, że od razu odnajdą drogę rewolucyjną. Jest to oczywiście dla rewolucji najkorzystniejsza perspektywa, ale my musimy również wziąć w rachunek inną, tę najbardziej niekorzystną, która mówi o przewidywanej zdolności państw imperialistycznych do mobilizowania tych samych robotników do aprobaty swych przywilejów w obliczu realnego zagrożenia ich ustania i w konsekwencji do związania ich z perspektywą kontynuacji, być może poprzez nową wojnę, sojuszu zachodniej klasy robotniczej z imperializmem. Przy tego rodzaju perspektywie, nawet jeśli zajdą z nawiązką wstępne warunki ekonomiczne istnienia nowej, szerokiej i silnej klasy proletariackiej, to ta swej własnej siły nie będzie w stanie wyrazić społecznie i organizacyjnie, jeżeli zdecydowanie nie przeciwstawi nowych organizacji klasowych starym, będącym już na dobre ofiarami oportunizmu.

Również w tym zakresie nie odkrywamy niczego nowego, a powtarzamy — i to mniej dobitnie, jeśli już — to, co rewolucyjny marksizm już wcześniej jasno stwierdził. Następujący fragment z Lenina, z czerwca roku 1915, jest, teraz gdy bliższe są perspektywy nowych wojen, bardziej aktualny niż kiedykolwiek:

Najważniejsza w oportunizmie jest idea współpracy klas. Wojna doprowadziła tę ideę do końca, dodając przy tym do zwykłych jej czynników i bodźców wiele nadzwyczajnych, specjalnymi groźbami i przemocą zmuszając mieszczańskie i rozproszone masy do współpracy z burżuazją: ta okoliczność siłą rzeczy powiększa krąg zwolenników oportunizmu, w pełni tłumacząc przerzucenie się wielu wczorajszych radykałów do tego obozu.

Oportunizm to złożenie podstawowych interesów mas robotniczych w ofierze chwilowym interesom znikomej mniejszości robotników lub, mówiąc inaczej, to sojusz części robotników z burżuazją przeciw ogółowi proletariatu. Wojna sprawia, iż taki sojusz staje się szczególnie oczywisty i przymusowy. Oportunizm rodził się w ciągu dziesięcioleci pod działaniem szczególnych cech takiej epoki rozwoju kapitalizmu, w której stosunkowo pokojowe i cywilizowane bytowanie warstwy uprzywilejowanych robotników „uburżuazyjniało” ich, obdarzało okruchami z zysków swojego, narodowego kapitału, odrywało ich od nieszczęść, cierpień i rewolucyjnych nastrojów rujnowanych i wynędzniałych mas. Wojna imperialistyczna jest bezpośrednim kontynuowaniem i uwieńczeniem takiego stanu rzeczy, jest to bowiem wojna o przywileje narodów wielkomocarstwowych, o ponowny podział kolonii między nimi, o ich panowanie nad innymi narodami. Obrona i utrwalenie swojego uprzywilejowania jako „wyższej warstwy” mieszczaństwa lub arystokracji (i biurokracji) klasy robotniczej — oto naturalne kontynuowanie drobnomieszczańsko-oportunistycznych nadziei i odpowiedniej taktyki podczas wojny, oto ekonomiczna podstawa socjalimperializmu naszych czasów.18

Proletariat jest rewolucyjny albo nie ma go wcale

Ustaliliśmy, że warunki wstępne przynależności do proletariatu nie wynikają z treści wykonywanej pracy, lecz z sytuacji bytowej cechującej się nieposiadaniem żadnego rodzaju rezerw. Nie może to prowadzić do błędnego stwierdzenia, jakoby każdy sektor pracowników najemnych oraz każda kategoria produkcyjna miały z rewolucyjnego punktu widzenia taką samą wartość. Przede wszystkim, z proletariatu należy z zasady wykluczyć te kategorie, które, choć otrzymują płace, wypełniają funkcje związane wyłącznie z uciskiem klasowym: księża i policjanci, mimo iż są pracownikami najemnymi, nie będą nigdy częścią proletariatu. Sami ludzie intelektu muszą być traktowani z ostrożnością. Istotnie, o ile niektórzy z nich wykonują pracę społecznie użyteczną oraz przydatną samej działalności produkcyjnej, to inni, nawet gdy zmuszeni są żyć w warunkach czysto proletariackich (a dziś jest to prawdą bardziej niż w przeszłości, przynajmniej potencjalnie), pełnią funkcję nadzorowania proletariatu celem ułatwienia jego wyzysku przez kapitał. Tych pierwszych należy przyciągać do obozu proletariackiego, wykorzystując ich realne i materialne warunki życia. Tych drugich należy traktować jak sojuszników kapitalistycznego wroga.

Ten właśnie temat był szeroko dyskutowany w roku 1925 i nie przez przypadek, bo to wtedy zaczynały być wyrażane przez przyszłych pełnoprawnych zdrajców tezy o faszyzmie jako ruchu autonomicznym klas średnich. Na publicznym referacie wygłoszonym 22 marca roku 1925 w Turynie rozwiązaliśmy problem oceny „pracowników umysłowych” w sposób poniższy i nie mamy żadnego powodu, aby cokolwiek zmieniać. Oto kluczowe fragmenty:

I tu odrzucić należy inne zastrzeżenie wobec koncepcji socjalistycznej, a mianowicie antytezę między działalnością fizyczną a umysłową, które się krzyżują, uzupełniają w produkcji; wywyższanie tej pierwszej, umniejszając drugą; gloryfikacja pracy materialnej i mechanicznej w stosunku do pozostałej. Jednak odrzucając taką tezę, zdecydowanie nie możemy się posunąć do utożsamiania sytuacji pracowników umysłowych z sytuacją pracowników wielkiego przemysłu i wielkich warsztatów. W przypadku jednej części jest to funkcja konieczna, niezwykle użyteczna, którą dalsza organizacja wzmacniająca siły wytwórcze będzie musiała uznać za bardzo ważną. W tej części klasy ludzie intelektu niewątpliwie utożsamią się z proletariatem w ramach innej, socjalistycznej organizacji produkcji, gdzie waga pracy fizycznej zostanie wyrównana względem wagi pracy umysłowej, która będzie się coraz ściślej gruntować w wielkiej harmonii ludzkiej działalności.

Nie umniejsza to jednak faktu, iż klasa inteligencka, zwłaszcza w niektórych jej warstwach, stopniowo przybiera interesy tożsame z interesami klasy panującej. Wspinając się powoli po jej szczeblach, odnajdujemy jeszcze ludzi intelektu będących nadal czystymi pracownikami, nawet jeśli lepiej opłacanymi; dalej zaczynamy odnajdywać takich, którzy mają udział w zysku z kapitału; ich rola […] przybiera postać roli straży kapitalizmu, nadzoru nad proletariatem, tak by ten w swym rozwoju nie naruszył więzów burżuazyjnego systemu kapitalistycznego. Ta […] rola musi być odrzucona i zwalczana […]. Klasie intelektualistów, w jej części o funkcjach ściśle technicznych, nie jest pisane zaniknąć, lecz scalić się z wielkimi zastępami proletariatu […].19

Wielokrotnie potwierdzaliśmy, że nakreślone cechy natury ekonomiczno-społecznej są konieczne do rozgraniczenia klasy proletariackiej, ale stanowią jedynie warunki wstępne jej realnego istnienia i nie są zatem jeszcze wystarczające, by ją w pełni zdefiniować. Samo pojęcie klasy, w języku marksistowskim, jest w istocie pojęciem dynamicznym, a nie statycznym; identyfikuje ponad jednostkowymi wypadkami historyczno-społeczny program zdolny do obalenia obecnych stosunków produkcji i zastąpienia ich innym sposobem produkcji. Nie wystarczy również, że ogromna liczba czystych proletariuszy zorganizuje się w sposób całkowicie autonomiczny względem interesów kapitalistycznych, aby taki ruch w pełni ucieleśniał autentyczną marksistowską koncepcję klasy. Konieczne jest także, aby takie organizacje podlegały politycznemu przewodnictwu Partii Komunistycznej: tylko wtedy klasa jest dla siebie i może taka być tylko na sposób rewolucyjny. Jest to punkt pryncypialny, który, jeśli to możliwe, bardziej niż wszystkie inne charakteryzuje całe historyczne doświadczenie proletariatu skondensowane w pozycjach Lewicy. Jest to ciało i krew całej batalii o założenie Partii, obrony przed degeneracją, żmudnej pracy rekonstrukcji organizacji bojowej.

Ktokolwiek sprowadza marksizm do katalogującej analizy społeczeństwa według interesów ekonomicznych [pisaliśmy w roku 1953] wygląda doprawdy komicznie w szatach nowoczesnego uzupełniacza marksizmu, jako że nie przyswoił z niego choćby kardynalnego pierwszego wersetu. Marks miałby dopiero „zapoczątkować” analizę nowożytnego społeczeństwa i jedynie podłożyć fundamenty pod program socjalistyczny. To właśnie ci panowie podjęli się „kontynuacji tej analizy dziś [iluż aktualizatorów marksizmu musieliśmy i wciąż musimy odpierać!], na bazie materiałów nieskończenie bogatszych [itd., itd.]”. By rozprawić się z podobnymi żartami, zawracanie głowy dialektyce byłoby przesadą: wystarczy prychnąć.

Nie biorąc więc tych rzeczy na poważnie, użyteczne jest dla nas mimo wszystko udeptać w tej sprawie naszą ścieżkę, rekonstruując organiczną prezentację marksizmu, budowlę, którą mamy już od fundamentów po dach, także nie kupujemy nigdzie nowych materiałów. […]

Klasa nie oznacza zatem strony w spisie statystycznym, lecz historyczny ruch, walkę, historyczny program. Klasa, która wciąż musi odnaleźć swój program, jest pojęciem pozbawionym sensu. Program określa klasę.20

Zasadnicza prawda, iż klasa nie istnieje jako siła historyczna bez programu, a więc bez partii, oznacza, że w epoce rewolucji i rewolucyjnego zwycięstwa rewolucyjny proletariat będzie rozpoznawalny bardziej z programu, który czyni swoim i którego broni, niż ze swej pozycji ekonomiczno-produkcyjnej. Aczkolwiek wszystko to nie może sprawić, że zapomnimy o warunkach wstępnych właśnie natury ekonomicznej i fizycznej — jak mówi jeden z naszych tekstów — które są niezbędne, aby klasa robotnicza mogła działać i walczyć o własne cele.

Poprawna taktyka marksistowska potwierdza, że świadomość jednostki, a także mas, podąża za działaniem i że działanie podąża za bodźcami interesu ekonomicznego. Tylko w partii klasowej świadomość oraz, w określonych fazach, decyzja o działaniu, poprzedzają zderzenie klas. Ale taka możliwość jest organicznie i nierozłącznie powiązana z molekularną grą początkowych bodźców fizycznych i ekonomicznych.21

Oto dlaczego stanowczo potwierdzona musi zostać słuszność nadawania przez partię wagi pierwszym próbom, nawet zdezorientowanym i sprzecznym, odbudowy klasowej organizacji ekonomicznej proletariatu, mając również na względzie, że prędkość, z jaką istniejące stosunki społeczne mogą ulec przemianie, a nawet wywróceniu, jest nieprzewidywalna, pod warunkiem, że, z jednej strony, wznowienie ruchu jest mocno ugruntowane w elementarnych bodźcach fizycznych i ekonomicznych, wynikających z czysto proletariackich warunków życia, i że — ponad wszystko — z drugiej strony, partii udało się zachować w stanie nienaruszonym wszystkie punkty jej niezmiennego programu. Jest to perspektywa, która została już jasno nakreślona w naszych Tezach Lyońskich:

Są sytuacje obiektywnie niekorzystne dla rewolucji i od niej dalekie, jeśli chodzi o stosunek sił […]. Należy głośno powiedzieć, że w pewnych sytuacjach, minionych, obecnych i przyszłych, proletariat był, jest i będzie się w swej większości z konieczności znajdował na pozycji nierewolucyjnej — w zależności od przypadku na pozycji bezwładności lub kolaboracji z wrogiem; i że przez ten czas, mimo wszystko, proletariat pozostaje zawsze i wszędzie klasą potencjalnie rewolucyjną, depozytariuszem rewolucyjnego kontrataku, ponieważ istniejąca wewnątrz niego partia komunistyczna, nie porzuciwszy nigdy możliwości konsekwentnego afirmowania i wyrażania się, wie, jak omijać ścieżki, które zdają się łatwo prowadzić do natychmiastowej popularności, ale które odwiodłyby partię od jej zadania i pozbawiłyby proletariat punktu oparcia niezbędnego mu, aby się odbudował.22

Przetłumaczono z Proletariato e mezze classi, „Comunismo”, nr 6, 1981, wersja cyfrowa zamieszczona na international-communist-party.org.

  1. Wulkan produkcji czy bagno rynku? (Vulcano della produzione o palude del mercato?), „Il Programma Comunista”, nr 13–19, 1954 (nieprzetłumaczone).↩︎

  2. Karol Marks, Teorie wartości dodatkowej, cz. II, w: K. Marks, Fryderyk Engels, Dzieła, t. 26, cz. II, Warszawa 1981, s. 752.↩︎

  3. Dyktatura proletariatu a partia klasowa (Dittatura proletaria e partito di classe), „Battaglia Comunista”, nr 3–5, 1951; nieprzetłumaczone na jęz. pol.; dostępne w tłum. ang.: Proletarian Dictatorship and Class Party, https://www.marxists.org/archive/bordiga/works/1951/class-party.htm.↩︎

  4. K. Marks, Teorie wartości dodatkowej, cz. I, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 26, cz. I, Warszawa 1979, s. 145, 151–152.↩︎

  5. K. Marks, Kapitał 1.1. Rezultaty bezpośredniego procesu produkcji, Warszawa 2013, s. 118–120.↩︎

  6. K. Marks, Zarys krytyki ekonomii politycznej, 1857–1861; tłum. własne z tłum. ang. Martina Nicolausa.↩︎

  7. K. Marks, Teorie wartości dodatkowej, cz. I, dz. cyt., s. 163–164.↩︎

  8. Błąd proletariackiej jedności. Polemika na kilku frontach (L’errore dell’unità proletaria — Polemica a più fronti), „Il Soviet”, 1.06.1919; nieprzetłumaczone na jęz. pol.; dostępne w tłum. ang.: The Error of Proletarian Unity: Multifaceted Squabble, https://libriincogniti.wordpress.com/2020/08/18/il-soviet-the-error-of-proletarian-unity-multifaceted-squabble/.↩︎

  9. K. Marks, F. Engels, Manifest Partii Komunistycznej, https://komunizm.netlify.app/teksty/manifest-partii-komunistycznej.↩︎

  10. F. Engels, List do K. Marksa z 7 października 1858, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 29, Warszawa 1972, s. 424.↩︎

  11. F. Engels, Anglia w 1845 i w 1885 roku, „Commonweal”, 1.03.1885, cyt. za: tegoż, Przedmowa do niemieckiego wydania „Położenia klasy robotniczej w Anglii” z 1892 r., w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 1, Warszawa 1961, s. 755–756.↩︎

  12. Włodzimierz Lenin, Imperializm a rozłam w socjalizmie, https://maopd.files.wordpress.com/2012/02/imperializm-a-rozlam-w-socjalizmie-1916.pdf.↩︎

  13. Teoria i działanie w doktrynie marksistowskiej: II. Partia rewolucyjna a akcja ekonomiczna (Teoria e azione nella dottrina marxista: II. Partito rivoluzionario e azione economica), https://www.quinterna.org/archivio/1945_1951/partito_azioneconomica.htm; nieprzetłumaczone na jęz. pol.; dostępne w tłum. ang.: Theory and Action in Marxist Doctrine: II. Revolutionary Party and Economic Action, https://www.international-communist-party.org/english/texts/51theoac/51theoac.htm#II.↩︎

  14. K. Marks, Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej. Tom 1, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 23, Warszawa 1968, s. 769–771.↩︎

  15. K. Marks, Praca najemna i kapitał, https://www.marxists.org/polski/marks-engels/1847/praca-najemna-kapital/01.htm.↩︎

  16. „Nić czasu” — określenie artykułów z serii „Na nici czasu”, publikowanych przez Włoską Lewicę Komunistyczną w latach 1949–1955 na łamach pism „Battaglia Comunista” i „Il Programma Comunista” — przyp. tłum.↩︎

  17. Marksizm a nędza (Marxismo e miseria), „Battaglia Comunista”, nr 37, 1949 (nieprzetłumaczone).↩︎

  18. W. Lenin, Krach II Międzynarodówki, http://ciml.250x.com/archive/lenin/polish/lenin_1915_krach_2_miedzynarodowki_polish.pdf.↩︎

  19. Amadeo Bordiga, Historyczna rola klas średnich i inteligencji (La funzione storica delle classi medie e dell’intelligenza), https://www.international-communist-party.org/Italiano/Document/25ClaMed.htm (nieprzetłumaczone).↩︎

  20. Taniec kukiełek: od świadomości do kultury (Danza di fantocci: dalla coscienza alla cultura), „Il Programma Comunista”, nr 12, 1953; nieprzetłumaczone na jęz. pol.; dostępne w tłum. ang.: Dance of Puppets: From Consciousness to Culture, https://libriincogniti.wordpress.com/2018/08/29/on-the-thread-of-time-dance-of-puppets-from-consciousness-to-culture/.↩︎

  21. Teoria i działanie w doktrynie marksistowskiej: I. Odwrócenie praktyki w teorii marksistowskiej (Teoria e azione nella dottrina marxista: I. Il rovesciamento della prassi nella teoria marxista), https://www.quinterna.org/archivio/1945_1951/19510401_Il_rovesciamento_della_prassi.htm; nieprzetłumaczone na jęz. pol.; dostępne w tłum. ang.: Theory and Action in Marxist Doctrine: I. The Reversal of Praxis in Marxist Theory, https://www.international-communist-party.org/english/texts/51theoac/51theoac.htm#I (niekompletne).↩︎

  22. Projekt tez na III Zjazd Włoskiej Partii Komunistycznej przedstawiony przez Lewicę — Lyon 1926, (Progetto di tesi per il III Congresso del partito comunista presentato dalla Sinistra — Lione 1926), https://internationalcommunistparty.org/index.php/it/25-pubblicazioni/testi-di-partito/213-progetto-di-tesi-per-il-iii-congresso-del-partito-comunista-ditalia-tesi-di-lione-1926; nieprzetłumaczone na jęz. pol.; dostępne w tłum. ang.: Draft Theses for the 3rd Congress of the Communist Party of Italy Presented by the Left (Theses of Lyons, 1926), http://www.sinistra.net/lib/pre/lunita/dufeadixye.html.↩︎