Państwo opiekuńcze: nic innego niż zarządzanie kapitalistycznym niedostatkiem

Freerk Huisken, 2003

Na przykładzie państwa opiekuńczego łatwo jest dostrzec, jak nieprzyjazne są kapitalistyczne przedsiębiorstwa i państwo burżuazyjne swym uzależnionym od płac kompanom. Nie będziemy zatem mówić jedynie o obecnym demontażu państwa opiekuńczego: główna krytyka tyczy się również jego okresu świetności. Do niedawna instytucja ta zbierała same pochwały, w których związkowcy, socjaldemokratyczni buntownicy i reszta niemieckiej lewicy zgadzała się z państwowymi zarządcami systemu opieki społecznej. Z upływem czasu w tym zjednoczonym froncie zwolenników państwa opiekuńczego pojawiły się pęknięcia. Ostatnie rządy są bowiem coraz mniej usatysfakcjonowane swym produktem i przebudowują go tak gruntownie, iż mówi się wprost o „zmianie systemu”. Druga część frontu zgłasza zastrzeżenia i chce zachowania starego państwa opiekuńczego. O ile, z jednej strony, krytyka demontażu jest właściwa, o tyle nie jest właściwa, z drugiej, chęć bronienia z tego powodu państwa opiekuńczego.

1

Istnienie państwa opiekuńczego ukazuje dobitnie dwa podstawowe fakty na temat kapitalizmu. Po pierwsze, można z niego wywnioskować, że kapitalistyczne przedsiębiorstwa na masową skalę, nieustannie — czyli z konieczności — wpędzają swoich pracowników w przeróżne egzystencjalne sytuacje kryzysowe. Wyrzucają ich na bruk, niszczą im zdrowie, a w końcu rujnują ich zdolność do pracy tak bezpowrotnie, że żadne przedsiębiorstwo nie chce ich więcej zatrudnić. Po drugie, około stuletnia historia tej instytucji pomocowej pokazuje, że pracownicy najemni nie są w stanie sobie z tymi trudnościami poradzić przy pomocy swych zarobków. Za każdym razem bowiem, gdy właściciel kapitału uznaje ich pracę za bezużyteczną, są zdani na pomoc państwa. Pracownik może finansować swoje utrzymanie z zarobków tylko w tych okresach życia zawodowego, w których je dostaje. Jak tylko przestaje zarabiać, to przestaje cokolwiek mieć. Państwo opiekuńcze świadczy zatem o nędzy płacy roboczej: w tym kraju człowiek uzależniony od pracy najemnej, który haruje w fabryce i w biurze, odkrywa, że płaca, którą za to dostaje, zwyczajnie nie starcza na życie.

2

Ten potwierdzający się zawsze i wszędzie osąd na temat pracy najemnej nie prowadzi do społecznej walki z oczywistymi przyczynami regularnego i masowego zjawiska utraty zarobków przez tych, którzy są od nich zależni. Tworząc system opieki społecznej, burżuazyjne państwo daje raczej do zrozumienia, że wyłączni sprawcy tych trudności — kapitalistyczne przedsiębiorstwa — nie tylko nie powinni zostać „pociągnięci do odpowiedzialności”, ale że należy ich chronić. Tam, gdzie na szeroką skalę tworzy się państwowe zarządzanie niedolą, chodzi wyłącznie o to, by „zredukować” i „załagodzić” skutki i następstwa kapitalistycznego korzystania z pracowników. A samo to rujnujące korzystanie zostaje dzięki państwu opiekuńczemu usankcjonowane jako normalna okoliczność codziennej pracy w kapitalizmie.

3

Finansując to zarządzanie niedolą, państwo opiekuńcze zabezpiecza kapitalistyczną kalkulację płacową przeciw wszelkim roszczeniom pracowników. Tego, że wynagrodzenia wypłacane są tylko wtedy, gdy opłaca się to przedsiębiorstwu, nie należy w żadnym stopniu zmieniać: środki pomocowe nie są ani pobierane od kapitalistów bezpośrednio, ani ściągane od nich w formie podatków. Również pozostałe zasoby budżetowe państwa są dla ich dysponentów zbyt cenne, by nimi „nieproduktywnie” szastali, wydając je „tak po prostu” na konsumpcję bezrobotnych mas. Środki wykładają zatem sami pokrzywdzeni. Z pomocą przymusu pracownicy stają się biedniejsi o całkiem pokaźną część — obecnie nawet do 40% — swoich zarobków1. Sytuacja sama w sobie paradoksalna: płaca, która pojedynczemu pracownikowi nie wystarcza, aby się w okresowych sytuacjach kryzysowych utrzymać na powierzchni, ma wystarczyć zsumowana z wszystkimi innymi płacami jako płaca wspólna wszystkich pracowników! Czy taki układ może działać, czy nie — to nie jest ważne. Administratorzy ubóstwa, przedstawiciele państwa opiekuńczego, muszą zadbać, żeby zadziałał. I tym sposobem jedyne co robią, to skrzętnie rozdzielają tylko niedostatek charakteryzujący pracę najemną pomiędzy wszystkich podlegających obowiązkowemu ubezpieczeniu. Poprzez swój system ubezpieczeń kapitalistyczne państwo zmusza zatem pracowników, by wzajemnie i sami pomiędzy sobą podjęli odpowiedzialność za te trudności, które regularnie tworzy dla nich kapitał. Taki układ jest następnie powszechnie wychwalany jako „zasada solidarności” i „umowa międzypokoleniowa”. Chęć uczynienia państwa opiekuńczego zbędnym zostaje tym samym uznana za cyniczną.

4

Takim finansowaniem państwo opiekuńcze jasno potwierdza, że pomoc udzielana w przypadkach bezrobocia, choroby itp. nie pozwala w żadnym stopniu na „leniwe życie na socjalnym hamaku”. Wręcz przeciwnie, świadczenia wypłacane w nagłych wypadkach są obliczone tak, aby zmusić ich biorcę do jak najszybszego ponownego poszukiwania pracy zarobkowej — takiego samego stosunku pracy, który dopiero co wpędził go w finansowe kłopoty. Nikt bowiem nie jest w stanie wyżywić rodziny za 55–65% kwoty, która nawet w całości ledwo co wystarcza na opłacenie wszystkich potrzeb. Zasiłki społeczne — a zwłaszcza zasiłek dla bezrobotnych — mają służyć zachowaniu przydatności pracownika najemnego do przyszłej pracy. I niczemu więcej. Nic dziwnego, że ten system wymuszeń, ze swoimi „klauzulami” dotyczącymi pracy i zarobków, wymaga narastającego pogarszania sytuacji materialnej wszystkich bezrobotnych.

5

Swym naciskiem na jak najszybszą reintegrację z kapitalistycznym procesem pracy, państwo opiekuńcze pozbawia wszelkich złudzeń tych, którzy mylą je z instytucją charytatywną dla pracowników najemnych w trudnej sytuacji. Zamiast tego postrzega ono swą pomoc społeczną jako usługę biznesową świadczoną klasie swoich ulubionych obywateli, właścicieli kapitału. Przymus, któremu muszą poddać się „beneficjenci świadczeń”, gwarantuje bowiem, że przedsiębiorstwom nawet w czasach dobrej koniunktury nigdy nie brakuje chętnego i taniego materiału do pracy. Uzależnieni od płac klienci państwa opiekuńczego nie tylko tworzą „rezerwową armię” (Marks) zmuszoną do przyjęcia pierwszej lepszej pracy. Nawet gdy są w oczekiwaniu, to i tak wykonują usługę na rzecz klasy zatrudniającej: jako bezrobotni trwale naciskają na płace pracujących, co kapitaliści do maksimum skrupulatnie wykorzystują.

6

To, co ostatnimi czasy dzięki solidarnym wysiłkom wszystkich partii politycznych dzieje się z państwem opiekuńczym, z jednej strony bardzo łatwo rozpoznać jako konsekwencję zasady tego przymusowego zarządzania niedolą; z drugiej strony uwidaczniają się również jednak nowe polityczne standardy w podejściu do „kwestii społecznej”. Gdy kapitał tworzy coraz większą masę wszelkiego rodzaju nagłych wypadków — co widać przede wszystkim po rosnących wskaźnikach bezrobocia — to odpowiadają temu dwie konsekwencje. Z jednej strony wzrastają jednocześnie wymogi budżetowe systemów zabezpieczenia społecznego dla wszystkich rodzajów pomocy; z drugiej jednak — ciągle z tej samej przyczyny — spada suma pobranych składek. Zawsze wygląda to tak, że właśnie w czasach podwyższonych potrzeb finansowania państwu opiekuńczemu pozostaje do ograbienia jedynie skurczona całkowita suma wynagrodzeń. Wtedy znane i niezbyt przyjemne konsekwencje stają się oczywiste: trzeba więcej zabierać i/lub mniej wypłacać! Nie może to dziwić, skoro rozmiar garnuszka państwa opiekuńczego określony jest właśnie jako zmienna zależna od wielkości całkowitej pracy opłacanej przez kapitał.

W międzyczasie państwo zajęło w tej sprawie nowe stanowisko. Nie chce ono po prostu kontynuować zwyczajowej procedury redystrybucji niedostatku na nowych warunkach; a już na pewno nie przychodzi mu na myśl, by z wykorzystaniem dochodów państwa odpowiednio zwiększyć fundusze społeczne. Liczba bezrobotnych wzrosła bowiem tak znacznie, że ogólnie nie są już oni potrzebni jako rezerwa siły roboczej. Co więcej, obniżanie płac może się już dokonywać nie drogą konkurencji pomiędzy pracownikami, a dzięki wsparciu związków zawodowych — to znaczy przy pomocy tej organizacji, w której konkurencja pomiędzy pracownikami jest wyeliminowana. Dlatego właśnie tradycyjnego państwa opiekuńczego nie uważa się już za finansowo opłacalne: jeśli starych systemów wsparcia nie da się już finansować poprzez potrącenie z całości wynagrodzeń, to klasa robotnicza w ogóle staje się dla państwa opiekuńczego zbyt kosztowna. Zaczyna się więc bezlitosne ukracanie wszystkich „starych, ciężko wywalczonych osiągnięć socjalnych”. To wprawdzie tworzy kupę ludzkiego złomu, jednak jest ona tolerowana i wzięta pod nadzór polityki regulacyjnej.

Jednocześnie masowe bezrobocie poddawane jest nowej interpretacji przez politykę i biznes. Skoro jest więcej bezrobotnych, to — konkludują bez ogródek — praca jest dla kapitału zbyt kosztowna i powinno się ją zrobić tańszą. I tak oto „cięcia socjalne” można sprzedawać jako po prostu kolejną ofensywę w walce o tworzenie nowych miejsc pracy. Nowy poziom zubożenia ludności tłumaczy się jako inwestycję w przyszłe miejsca pracy, która najpierw — naturalnie — wymaga poprawienia zysków przedsiębiorstw.

Oczywiście nie jest tak, że cierpiący z powodu nieosiągalnych płac „pracodawcy” nie są już w stanie uprawiać swojego ulubionego hobby, czyli dawania pracy pracownikom. Masowe bezrobocie jest wynikiem niepohamowanego wzrostu produktywności pracy, który kapitaliści wykorzystują, by wyciskać z coraz mniejszej siły roboczej, i przy nieustannie malejących kosztach pracy, coraz większy zysk. I to ma być kontynuowane. Stare kłamstwo państwa opiekuńczego o płacach, które są w zgodzie z zyskiem, wycofuje się z obiegu i zastępuje praktycznym wyjaśnieniem, że zysk i płace są nawet co do zasady nie do pogodzenia.

7

W międzyczasie fakt dysponowania przez państwo socjalne znaczną częścią wynagrodzeń — i to całkiem niezależnie od podatków — okazuje się tylko błogosławieństwem dla nowego programu cięcia płac. Obcięta zostaje również ta ich część, którą nazywa się pozapłacowymi kosztami pracy. Państwo opiekuńcze, pierwotnie powołane po to, by utrzymać klasę robotniczą — wobec rujnującego ją wyzysku — jako użyteczne źródło kapitalistycznego bogactwa, aktywuje się teraz jako kolejny podmiot ludzkiego zubożenia. Nie tylko funkcjonalizuje ono nędzę proletariatu, ale jednocześnie ją wytwarza. Dlaczego ten kierunek jest tak atrakcyjny dla dzisiejszych niemieckich polityków, nie jest wielką tajemnicą: postanowili oni uczynić swoją sprawą narodowy sukces w światowej konkurencji o przodujące lokalizacje dla kapitału. A jeśli przytrafia im się kryzys gospodarczy, oznacza to tylko, że kapitałowi należy czym pilniej usuwać wszelkie przeszkody z drogi do jego wzrostu; to obejmuje oprócz „zbyt wysokich” kosztów pracy również układy zbiorowe, ochronę przed zwolnieniami, ograniczenia pracy w niepełnym wymiarze godzin itp. Nie życzą sobie, by cokolwiek lub ktokolwiek przeszkodził im w ich programie narodowego przebudzenia.


Krytyka cięć socjalnych jest konieczna. Niemniej błędem jest walka z cięciami socjalnymi, chcąca uratować stare państwo opiekuńcze. Ten, kto chce bronić starego państwa opiekuńczego przed „nowoczesnym” państwem opiekuńczym, trzyma się kurczowo starego nadzoru nad ubóstwem przeciw nowemu zubożeniu. Taka osoba dawno już zaakceptowała jako fakt, że stałą podstawą państwa opiekuńczego jest permanentna i masowa produkcja wszelkiego rodzaju szkód przez kapitał.

Przetłumaczono z Der Sozialstaat: Nichts als kapitalistische Mangelverwaltung, Freerk Huisken, https://fhuisken.de/downloadable/lose-texte/sozialab.htm.

  1. Należy przy tym pamiętać, że podatki nakładane na klasę robotniczą również muszą być ostatecznie opłacane przez burżuazję: „»Podatki«! Rzecz, która tak bardzo interesuje burżuazję, ale robotników w małym tylko stopniu; podatki, które robotnik płaci, wchodzą ostatecznie w łączne koszty produkcji siły roboczej, a więc muszą być przez kapitalistę skompensowane” (Fryderyk Engels, W kwestii mieszkaniowej, http://ciml.250x.com/archive/marx_engels/polish/engels_1873_wohnungsfrage_polish.pdf, s. 33). Gdyby opłacane z nich wydatki nie były potrzebne i podatki te by nie istniały, płace byłyby zwyczajnie odpowiednio szczuplejsze. Na krótszą metę jednak możliwa jest oczywiście podwyżka nałożonych na pracowników podatków bez odpowiadającej temu podwyżki płac — przyp. tłum.↩︎